sobota, 14 lipca 2012

Vader i Andrus

Jesli ktos z Was jeszcze nie sluchal "Mysliwieckiej" Artura Andrusa, to goraco zachecamy do zakupu (zeby bylo jasne - nie mamy z tego zadnej prowizji).
Na wakacjach caly czas towarzyszy nam wytatuowany jelen i Teresa. Odsylam raz jeszcze do plyty, jesli chcecie wiedziec, o co chodzi. Aga, ostatnia piosenka to "Glanki i pacyfki" o skinach i punkowcach-b.fajna, motto przewodnie: najwazniejsza jest rodzina!
Maks dostal czerwony 'laserowy' miecz z gwiezdnych wojen. Mial juz maske Vadera, wiec teraz jest po stronie zla niestety...
Dopytuje mnie, ktory miecz jest mocniejszy: czerwony czy zielony (Luke). Tlumacze przytomnie, ze liczy sie technika, umiejetnosci, spryt - to jest najwazniejsze. A on dodaje:
- No i rodzina!
:)

środa, 11 lipca 2012

Zolwie tempo

Co decyduje o udanych wakacjach? Np. wybor wlasciwego biura podrozy (w naszym przypadku to "mama&tata"), pogoda (w tej chwili suszymy sie po deszczu), a przede wszystkim tempo zdarzen. Powinno sie slimaczyc (zolwic).

Przez caly rok sniadanie jemy w podgrupach (Maks przy stole, ja przy kuchni, a mama podgryzie, jak juz wyjdzie spod prysznica). Na wakacjach mozemy nareszcie zjesc razem. Smakuje niezle. Pod warunkiem, ze Maks obudzi sie o wakacyjnej porze...

Takie zolwie na codzien sie slimacza. Wiem, co mowie, widzielismy wczoraj sporo zolwi. Widzielismy tez 3 z 40 zyjacych na swiecie aligatorow albinosow (bialusienkie). Oczywiscie Maks byl najbardziej zainteresowany sklepikiem przy wyjsciu - chyba kazde muzeum, zoo itp. ma na koncu sklepik z chinszczyzna, zeby wydoic rodzicow do konca. Jedyne, co na chwile odwrocilo jego uwage od sklepu to para zolwi: "O patrzcie! Te zolwie robia WALKE! Uuuu, ten mniejszy przegrywa"



piątek, 6 lipca 2012

Super Mario!

Stało się. Po rocznej przygodzie ze wściekłymi ptaszkami na tablecie – w limitowanej wersji nr 1 „możesz pograć pół godziny do kolacji, ale wtedy nie oglądasz bajek” lub wersji nr 2 „nie ma mowy, bo w weekendy nie gramy w ptaszki, a dziś jest sobota; (..) nie, jutro też nie będziesz grał” odleciały do ciepłych krajów jeszcze przed wakacjami, bo oto zamieszkał w domu super MARIO!!!!!


Odkąd Mateusz dostał to małe coś (konsola?) z grą w super Mario, Maks nie mógł oderwać wzroku, ilekroć jego kumpel pogrywał. Nie było wyjścia i na swoje (nieprawdziwe) urodziny dostał od innych dzieci małego skocznego super Mario w kapeluszu. Tym, którzy nie wiedzą, kto to jest super Mario – polecam mały research w sieci.

Robi się niebezpiecznie w naszym domu, bo odkąd zaczął grać dialog wygląda tak:
- Maks! Kolacja!
- Już idę, tylko skończę ten świat.
- Synu, parówka wystygnie.
- Hrrrr, no zabij się!
- Hej, idziesz w końcu, czy nie?
- Idę do zamku Bauzera!

(nie)prawdziwe urodziny

Każde kilkuletnie dziecko pamięta datę swoich urodzin. Powinno przynajmniej. Jeśli nie docieka, kiedy będą („w końcu”) urodziny, czy lipiec jest po czerwcu, a listopad przed grudniem, to znaczy, że albo ma dopiero roczek i wszystko przed nim (Wami), albo … właściwie to nie ma drugiego albo.



Nie inaczej z Maksem, który datę 10 lipca ma wyrytą w głowie i na temat swoich urodzin raczy nas opowieściami od marca. Przy czym, skubany wie, że obchodzi je 2 razy: nieprawdziwe – to wtedy, gdy wypadnie sobota i będzie można zaprosić innych małych gangsterów i te prawdziwe, kiedy my mu złożymy życzenia. Babcia zdradziła, że niedawno się jej zwierzył i przyznał, że zawsze dostaje prezenty od innych, a rodzice to w sumie mu nic na urodziny nie dają. Czy rzeczywiście sam to zauważył, czy to babcia wypatrzyła, że rodzice wycwanili się – niech rozstrzygnie historia, fakt faktem, że będziemy musieli coś wykombinować – a Maks powiedział, że generalnie czeka na jakiś duży prezent. Może czterotomową encyklopedię? Nie wiem, mam nadzieję, że mama wymyśli – z natury mamy lepiej szukają prezentów.


Tata co najwyżej wymyślić może fontannę w ogródku na przyjęciu urodzinowym.

Sto lat synku!