Któregoś dnia wszedłem do kuchni, nie wiedząc, że w foteliku siedzi Maks i wcina kawałek żółtego sera, zamiast czytać z mamą w pokoju książeczkę z królikiem na okładce.
E! – zawołał Maks i nie powiem, nieźle mnie wystraszył.
E! – zawołał jeszcze raz uradowany, że napędził mi stracha.
Potrafisz powiedzieć coś innego? – zapytałem.
Bampa – odpowiedział Maks i pokazał palcem na zakurzoną lampę w kształcie kapelusza zwisającą z sufitu.
Mam nadzieję, że kiedyś powie ‘L’, bo inaczej nie będzie mógł się przedstawić z nazwiska. W każdym razie Maks intensywnie nas zabawia, paplając z sensem i bez sensu (to częściej) przy każdej okazji. I to całe monologi! Ponoć powinno się podejmować rozmowę z dzieckiem w takiej sytuacji i przytakiwać mu, kiedy o coś pyta, choć pojęcia nie mamy o co. O zgrozo mógłby przecież dopytywać: czy mógłbym wypić butelkę piwa zamiast mleka? Czy jak będę palić w podstawówce, to dacie mi większe kieszonkowe, żeby starczyło?
Niewiele, przyznaję, rozumiemy z tego, co nam mówi mały Maks i nie zmieni się to na razie. Poza zrozumiałym dla wszystkich pokoleń słowem, które będzie wtrącał od czasu do czasu. Nie dalej jak w zeszłym tygodniu bardzo wyraźnie (i na szczęście zostało to nagrane) po raz pierwszy w swym życiu wycedził ‘du-pa’.
1 komentarz:
Polski język jest w końcu piękny, nic tylko używać... :-)
Prześlij komentarz