wtorek, 21 lipca 2015

Pierwszy taki obóz

Rozmawiam wczoraj ze starszym synem przez telefon. Łapie go trochę tęsknota z domem, za rodzicami: 
"Tati, jakby co to to jest mój pierwszy i ostatni obóz, ok?"
Ja tam nie uciekałem z kolonii, których żadną miarą porównać się nie da z obozem Wikingów, na którym Maksio wypoczy.... pardon, haruje. Dzień w dzień zajęcia z żeglarstwa, windsurfingu, kajakarstwa, łucznictwa albo innego survivalu. Zuch chłopak!
Obiecaliśmy mu, że za rok sam wybierze sobie obóz. 







Brak komentarzy: