piątek, 27 czerwca 2008

Puszka i łyżka

Produkcja zabawek to karkołomny biznes. Klient bez własnych środków finansowych, ogromna konkurencja chińska, no i te normy bezpieczeństwa, zwłaszcza w stosunku do zabawek dla maluchów poniżej 3 roku życia. I po co? Przecież wszyscy wiedzą, że nie ma nic ciekawszego dla dzieci jak rzeczy codziennego użytku.

Weźmy takiego Maksa. Dlaczego miałby się lepiej bawić niebieskim motylkiem niż drewnianą łyżką? Albo jakąś śmieszną lokomotywą z czerwonymi kółeczkami, a nie puszką po kawie? Zwłaszcza, że lokomotywa nie robi tyle hałasu na podłodze. Krzesło w kuchni robi nawet więcej, ale nie jest tak poręczne jak puszka.

Jako tolerancyjni i przygłuchawi nieco rodzice, pozwalamy mu na zabawę ze "zwykłymi" przedmiotami do woli, uważając, że w ten sposób Maksio szybciej dorośnie i co za tym idzie, wyprowadzi się.

Takie podejście jest obciążone jednak pewnym ryzykiem. Są bowiem przedmioty, których przeznaczenie trudno określić. Zabawka to, czy nie zabawka... Bo co mógłby powiedzieć Maks, znajdując u nas, hipotetycznie, futerkowe kajdanki?

Brak komentarzy: