"Co robimy? Mam lecieć do niego?" - co noc, kiedy Maks wylewa swoje żale zastanawiamy się, czy to niegroźny przypadek i można go zostawić, czy trzeba akcji ratunkowej. Nie my jedni mamy dylematy. Hamlet nie wiedział czy ma być, czy nie być. Chcący zarobić na giełdzie, czy mają już inwestować, czy jeszcze poczekać.
W naszym domu dylematy mają tylko dorośli. Obok wspomnianego na początku, typowe przypadki związane są z Maksem. Gorące czoło - jedziemy do lekarza (mama) albo czekamy na rozwój wypadków (tata). Znowu marudzi - damy mu zjeść (mama) albo oddamy sąsiadom (tata). Mnóstwo pytań, wątpliwości, dylematów.
A Maks? Choć nie obce mu są intensywne procesy myślowe, które sygnalizuje swoim gudigudigudkutku i wystającym językiem, generalnie nie marnuje czasu na rozmyślania "to albo tamto".
Stuknąć pięścią w szybę? STUK!
Zjeść ciastko bez przegryzania na pół? CHRUM!
Puścić bąka? LEĆ BĄKU, LEĆ!
Żadnego albo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz