Od tygodnia mieszka z nami Jonas, a może Janos… my – jeśli po imieniu –nazywamy go Janusz. Nasi Szwedzi wyjechali na długie wakacje i zostawili nam swoją świnkę morską.
Znacie te historie, jak po powrocie z wakacji chomik odebrany od cioci okazuje się mieć inną płeć, a rybki pływające w akwarium są w nieco innym kolorze niż przed wyjazdem? Mamy jeszcze parę dni (do naszego wyjazdu, kiedy świnkę przejmą następni w kolejce), żeby świnkę utrzymać przy życiu. Z Maksem nie jest to proste, bo ten jak tylko zobaczył, że karmimy świnkę, zaczął eksperymentować i bez naszej kontroli dałby jej do zjedzenia nawet iPoda. Robi to z czystej sympatii, bo widać, że się polubili. Maks teraz codziennie rano i po powrocie ze żłobka wita się z Januszem: „Dzień dobry świnko morsko!”
Świnkę puszczamy po powrocie do domu na trawkę. Żre zielone niemiłosiernie i gdyby ją tylko przetrzymać w ogródku cały tydzień, obeszłoby się bez koszenia. Tylko, gdzie byśmy kupili przed wyjazdem takiego Janusza?
1 komentarz:
I nie potrzebna kosiarka:)
Prześlij komentarz