Na weekend przylecieli do nas Kasia i Diego (obywatel IT). Maks w swoim słowniku ma wiele słów włoskich, bo zanim jeszcze przyszedł na świat, chodził z mamą na włoski i ponoć zawsze reagował żywo na tutte le parole italiane. Nie można się dziwić, bo to język piękny i śpiewny.
Taka wizyta łączy się oczywiście ze wzmożoną aktywnością gastronomiczną, dla nas właściwie wcale nie świąteczną, bo na codzień prowadzimy dom pół włoski, w którym nigdy nie brakuje kawałka świeżego parmezanu, pomodori secchi, że o włoskim winie i makaronach nie wspomnę. Na dodatek mama pracuje, a tata gotuje i odkurza, choć w tym przypadku nie jestem do końca pewny, czy to typowo włoskie.
Chcemy, żeby Maks w przyszłości nie krzywił się na żadną kuchnię, wliczając włoską. Ponieważ na razie jego dieta nie przewiduje pokarmów dla dorosłych, dostarczamy strawy dla ducha. Raz dziennie oglądamy wiadomości na RAI1, a nowinki motoryzacyjne czerpiemy z miesięcznika Quattroruote. Na dodatek przeklinamy tylko po włosku, bo Diego nauczył kiedyś tatę paru zwrotów uważanych powszechnie za obelżywe w Italii. Ponieważ Maks najczęściej jeździ samochodem z tatą, zaznajomił się przede wszystkim z użytecznymi podczas jazdy zwrotami, które w wolnym tłumaczeniu na polski brzmią jak: „hej, człowieku nierozsądny, co do diaska robisz?”, „uciekaj stąd w trymiga, ty gapo” i tym podobnie. Przyznaję, za kierownicą jestem jak prawdziwy Italiano...
Taka wizyta łączy się oczywiście ze wzmożoną aktywnością gastronomiczną, dla nas właściwie wcale nie świąteczną, bo na codzień prowadzimy dom pół włoski, w którym nigdy nie brakuje kawałka świeżego parmezanu, pomodori secchi, że o włoskim winie i makaronach nie wspomnę. Na dodatek mama pracuje, a tata gotuje i odkurza, choć w tym przypadku nie jestem do końca pewny, czy to typowo włoskie.
Chcemy, żeby Maks w przyszłości nie krzywił się na żadną kuchnię, wliczając włoską. Ponieważ na razie jego dieta nie przewiduje pokarmów dla dorosłych, dostarczamy strawy dla ducha. Raz dziennie oglądamy wiadomości na RAI1, a nowinki motoryzacyjne czerpiemy z miesięcznika Quattroruote. Na dodatek przeklinamy tylko po włosku, bo Diego nauczył kiedyś tatę paru zwrotów uważanych powszechnie za obelżywe w Italii. Ponieważ Maks najczęściej jeździ samochodem z tatą, zaznajomił się przede wszystkim z użytecznymi podczas jazdy zwrotami, które w wolnym tłumaczeniu na polski brzmią jak: „hej, człowieku nierozsądny, co do diaska robisz?”, „uciekaj stąd w trymiga, ty gapo” i tym podobnie. Przyznaję, za kierownicą jestem jak prawdziwy Italiano...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz