TATA:
W ostatnim tygodniu narzuciliśmy nieco większe tempo w przygotowaniu Maksa do życia. Chciałoby się otworzyć drzwi i powiedzieć, a teraz idź i wpadaj czasem na święta, ale jeszcze sporo nauki przed nami.
No bo jak wypuścić w świat kogoś, kto nie umie wyrobić na zakręcie na schodach, zamiast radio mówi ga-ga, a siedząc na nocniku (kupiliśmy parę dni temu) łapie się za głowę i wyje na całą łazienkę!
MAKS:
Rany, co ja się z nimi mam! Jakbym mógł unieść plecak, albo przynajmniej znał PIN do karty kredytowej, dawno poszedłbym w świat. Biorą mnie za jakiegoś małolata.
Np. każą mi wchodzić po schodach, zwłaszcza wtedy, kiedy jak zwykle zabieram na górę zabawki pałętające się pod stołem w kuchni, no i zdarzy mi się przywalić głową w ścianę, bo jak się niesie dwie piłki, wywrotkę, książkę o barankach pod pachą i trzyma tatę za rękę, to pokażcie mi takiego, który wyrobi na zakręcie.
Albo jak stary do mnie w samochodzie: 'powiedz Ra-dio'. Ja do niego 'Ga-Ga?', ten znowu 'Ra-dio!', a ja mu 'Ga-Ga?', a on się nawet nie domyśli, że jak jechałem z mamą to grali to na antenie akurat.
Ale największy numer jest z tym plastikowym nocnikiem. Nie dość, że mało wygodny i siedzieć na nim muszę z gołym tyłkiem, to jeszcze mi w tym czasie coś próbują powiedzieć. Zaraz, co to oni mówią? 'Siiiii, siiiiii' czy jakoś tak. Wstyd, jak rany Julek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz