Nie wiem jak Wasze dzieci, ale Maks czerpie ogromną porcję radości z podróży samolotem. Oczywiście przy wieczornym locie, a kiedy wracaliśmy z Barcelony lądowaliśmy przed północą, statystyczne dziecko zasypia na kolanach mamy, bądź na fotelu, prezentując idealny zwis na opinającym pasie. Maks w tej grupie jest tzw. dopuszczalnym błędem. Idę o zakład, że nawet gdybyśmy polecieli do Australii, to byłby jedynym na pokładzie, który nie zmruży oka - poza pilotem oczywiście, choć tych przecież jest dwóch.
Czas na pokładzie Maks wykorzystuje między innymi do sprzątania, nie ufając obsłudze samolotu...
Dzielnie walczy z pasem bezpieczeństwa, kontestując konieczność zapinania podczas turbulencji...
Oczywiście, nie obyłoby się bez typowego bredzenia o późnej porze. Maks po chwili studiowania instrukcji postępowania na wypadek awaryjnego lądowania powiedział, że chciałby być 'wysportowany jak pan na obrazku'...
1 komentarz:
Hehe, fajnie opisane, widzę, że u was też taki ruchliwy człowiek jak moja córcia.
Ona również nie usiedzi w miejscu i wszytko musi po swojemu sprawdzić ;)
Pozdrawiamy.
Prześlij komentarz