sobota, 19 lipca 2014

K....a mać

Miejsce i czas akcji: garaż, czwartek, godz. 0:05
Zabieram sześciopak butelkowego piwa pod pachę, otwieram samochód, z którego muszę wyciågnåć kurtkę. Nagle DUP! Patrzę po nogi i wtedy DUP! po raz drugi i zanim zdåżyłem zareagować trzecia butelka też się rozwaliła DUP!
Jedyny komentarz, jaki się cisnåł na usta to ten klasyczny - jak w tytule posta. 
Rano przy śniadaniu opowiadam Maksowi, ile miałem sprzåtania w nocy po tej piwnej przygodzie i jak bardzo byłem wkurzony, kiedy się to stało. 
- A czy powiedziałeś jakieś brzydkie słowo?
- Tak. 
- A na jakå literę?
- Na 'k'. 
- Ale kończåce się na 'e' czy na 'a'?
- Na 'a'. 
- A czy potem dodałeś do tego to, co zaczyna się na 'm' i kończy na 'ć'?
- Tak. 
- Czasami jeszcze pomiędzy nimi mówisz 'jego' - zauważył Maks. 
Taaaa, czasem lepiej trzymać język za zębami...

Brak komentarzy: