czwartek, 30 kwietnia 2009

Zmiana strategii

Babcia prawie zawału dostała słysząc, że będziemy wmawiać Maksowi, że to ona zabrała smoka. W trosce o babcię i jej przyjaźń z Maksem, przyjęliśmy inną podręcznikową taktykę: zepsucie smoczka. Obcięliśmy końcówkę i próbowaliśmy namówić syna do pozbycia się uszkodzonej zatyczki. W życiu nie widziałem takiego smutku na jego twarzy. Złamaliśmy się i odszukaliśmy rezerwowego. No i Maks dalej, nie wiedzieć czemu, rzuca smokiem na oślep, a my wysłuchujemy wrzasków towarzyszących tej zabawie.

Jako że nasza strategia poszła w las, postanowiliśmy opracować nową. I tak oto Maks ma prawo do smoczka tak długo, jak pozostaje on w jego rękach bądź buzi. Z chwilą gdy go wyrzuci, zawieszamy jego prawo do wieczystej dzierżawy do następnego wieczora.
I nie powiem, to działa. Dziś po trzeciej, kiedy się rozdarł i przez wzgląd na sąsiadów zainterweniowałem, w podziękowaniu za moją czujność rzucił smokiem tak mocno, że aż ściana się zatrzęsła, po czym liczba decybeli dobiegających z jego gardła potroiła się. Mama spała jak kamień, ja czym prędzej wróciłem do łóżka i nakryłem się poduszką i prawdopodobnie Maks zasnął już przed wpół do siódmej, bo kiedy wstawałem do pracy, nie było nic słychać. Inna rzecz, że nie widziałem jeszcze sąsiadów. Wyjechali na majówkę czy dosypiają?
mały czytelnik

niedziela, 26 kwietnia 2009

Babcia i smok

Jutro wyjeżdża od nas babcia. Była cały tydzień, na czym skorzystali wszyscy od Maksa (całodzienna zabawa z babcią na zjeżdżalce) po tatę (najlepsze na świecie pierogi ruskie i z mięsem).

Maks nauczył się paru nowych zabaw:
- gra w kosza na sucho, tzn. bez piłki - babcia mu wytłumaczyła do czego służy ten stojący na chodniku przy placu zabaw kosz,
- gingin - w tłumaczeniu "goń mnie" - najchętniej w ogródku,
- i najlepsze: wąchanie kwiatków - choć nie jestem pewien, czy wie jak pachną, bo mam wrażenie, że na nie prycha.

Wraz z jutrzejszym wyjazdem babci, z domu zniknie smoczek, którym Maks ostatnio terroryzuje nas w nocy. Żeby było jasne, do smoczka nie ma dostępu w ciągu dnia, jedynie do spania. Ale Maks używa go do teraz przede wszystkim do rzucania i wściekłego alarmowania o swoim negatywnym stosunku do świata w nocy.

Decyzja zapadła, smoczek zniknie, co zwalimy oficjalnie na babcię. Maks jeszcze nie wie, czym to pachnie. Wampir jeden...

środa, 22 kwietnia 2009

Ziarnko do ziarnka

Nie wiedzieć czemu, Maks znalazł sobie nową zabawę. W kuchni na parapecie trzymamy drobniaki, za które łącznie możnaby kupić co najwyżej... niewiele naprawdę możnaby za to kupić. Ale dla Maksa to wielka forsa. Zaczął od stłuczenia małej szklaneczki, w której do tej pory brzęczały monety. Teraz przechowujemy je w plastikowym kubeczku. I to jest największa radość dla naszego syna. Wysypać z kubeczka i cent po cencie, grosik po grosiku załadować z powrotem. I tak przez godzinę. Niestety, nie przygląda się żadnej z monet i nie próbuje oszacować wartości w przeliczeniu na np. dolary.

Pokusiłem się o to sam i okazało się, że kwota 1,30zł + 2,02 eur po kursie (3.38zł za dolca i 1.30$ za euro) daje nam 3 dolary! A wszyscy dobrze wiemy, że legendarne fortuny zaczynały się od jednego...

Pozostaje tylko kupić parę kilo ziemniaków, ugotować i sprzedać za podwójną cenę, potem worek, skrzynię, ciężarówkę tych ziemniaków i wszystkie obierać, gotować, sprzedawać...

niedziela, 19 kwietnia 2009

Pokaż rogi

Stało się. Do tej pory Maks traktował nocnik jak kilkusekundowy stołek. Siadał, nawet chętnie, ale właściwie od razu się zrywał do biegu ze spodniami spuszczonymi do kostek. Ale w sobotę, jak gdyby nigdy nic, poinformował, że zaraz będzie potrzebował nocnik, przyniósł go, rozebraliśmy chłopaka, usiadł i po chwili dno się zapełniło!!!Bravo Maks!
Z kaskiem też sukces. Dziś, jak go założyliśmy przed wyjściem na rower, to nie ściągnął nawet (może i dobrze) na zjeżdżalce. Ach, żeby tak nauczył się jeszcze skręcać kierownicą samemu.
Na spacerze spotkaliśmy pięknego ślimaka, pierwszego w życiu Maksa. Gdyby tylko można było Maksa wsadzić w taką muszelkę na całą noc, on by wysuwał tylko rogi, my mu sera, a on dalej śpi. A tak, w ostatnim tygodniu znów przeżywamy jakieś koszmary nocne. Kiedy to się skończy? Jak pójdzie do liceum? Albo do wojska?
Ślimaczy się to niesamowicie...

środa, 15 kwietnia 2009

didi ?

- Didi?
- Proszę bardzo. Jeszcze jedno ciasteczko? Weź.

Krótki wypad w śnieżne góry i Maks wrócił na ścieżkę nieskończonego odżywiania. Cokolwiek miałby w ustach, zanim jeszcze się skończy, woła 'didi?' [jeszcze?]

- Kawałek szynki? Proszę.

Jak już wspominałem, Maks znowu je, a właściwie pożera. Mogła w tym pomóc sekretna rozmowa z Kacprem, którego tata też nie miał dość zimy i zabrał go na narty.

- Didi?
- Nie masz dość tego sera? OK.

Być może swój udział w Maksiowym ozdrowieniu miał Bruno, młodszy przyjaciel Maksa, któremu buźka się śmieje, już na sam widok miseczki.


- Didi?
- Zjedz chlebek. Tak, możesz zostawić skórkę. Popij mlekiem. Co? Jabłko teraz? No dobra, poczekaj - obiorę. Banan? Przecież zjadłeś już jednego w samochodzie. Dobra, dobra, nie żałuję tobie... No i jak, smakował budyń? A widzisz! Pomidor nie podchodzi? ... w przeciwieństwie do ogórka. Skończyłeś? Proszę? Co mówiłeś?
- Didi.

środa, 8 kwietnia 2009

Jajo

Gdyby mierzyć Maksiową znajomość (umówmy się - przypadkową) świąt przy pomocy wypowiadanych słów, bez wątpienia wygrałaby Wielkanoc. Bezkonkurencyjne jest 'jajo!' I to najlepiej smażone na małej patelni przypominającej kształtem łebek misia.

Oczywiście, nie ma szans, by Maks kojarzył zeszłoroczne pisanki, zajączki i kurczaczki. A i baranka nie potraktuje świątecznie, bo niejeden skubie trawę za oknem na codzień.


Mimo, że lubimy wiosnę i czekamy z utęsknieniem na lato, postanowiliśmy te święta spędzić na nartach. Śniegu na stoku jest ho ho ho, a i w dolinie nie braknie na budowę iglo. Po powrocie Maks będzie uważał, że na jedne i drugie święta lepimy bałwana, rzucamy śnieżkami, a podstawowym pojazdem dla dzieci są sanki. Ale jaja...

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Kuracja odchudzająca

Wielki żarłok odszedł w nieznane i na razie nie wraca. Wraz z nadejściem wiosny, a może tylko małego zapalenia oskrzeli a potem jakiegoś małego zatrucia weekendowego, Maks przestał się regularnie odżywiać. Nie ściąga ze stołu co bądź i nawet odmawia sobie dotychczasowych smakołyków. Jedyne szczęście, że w żłobku (tak dziś mi powiedziano) jadł jak zawsze, czyli wszystko i mnóstwo.

I dobrze, że trochę podjadł, bo już teraz widać po nim, że schudł, zwłaszcza podczas kąpieli... Na dodatek - właśnie w wannie - zaczyna majaczyć i gumowego, przyklejanego do ściany Noe (tego od arki) nazywa 'dziadzia'.


środa, 1 kwietnia 2009

Mini-rozmówki

Padło znowu na tatę i zachorował razem z Maksem. Nie narzekam, bo spędzamy razem miłe chwile, a w domu wiadomo, przyjemniej niż za biurkiem w pracy. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że ostatnia zmiana czasu wpłynęła na Maksa pozytywnie i śpi do 9.15!!! Oczywiście w nocy ciągle budzi wszystkich, albo tylko bardziej czujną mamę, ale to spanie do długiego rana – bezcenne.

Nie wiem, czy już wspominałem, ale z Maksem można całkiem sensownie sie dogadać. Bardzo rozumny (choć często nieposłuszny) z niego mały człowieczek. Aha, żeby konwersacja miała sens w obie strony, trzeba znać jego słownictwo. I tu przychodzę z pomocą wszystkim, którzy natkną się na Maksa w najbliższym czasie i rzucam garść istotnych słówek (takie mini rozmówki):

Kukłakła – truskawka

Papu – piłka
Babon – balon
Aja – pies
Pam – pan
Papi – pani
Didi – dzieci
Kaki – ptaki
Kaka – zależnie od kontekstu: kupa, siku, pielucha / kaszka / pianka (w kąpieli)
Kaka, ew. Kakła – kaczka
Kupa – pupa
Pa-paał – pa-pa
Ba-baj – bye-bye
Bababaj – baran, -y
Pipi – każde urządzenie elektryczne wydające dźwięk ‘pi’ (np. parowar)
Łuuuu – każde urządzenie elektryczne szumiące podczas pracy (np. czajnik)
Kalka (ew. ‘łuuuu’) – pralka
Kakalka (ew. ‘łuuuu’) – zmywarka

i wreszcie:

Pipi-łuuuu – urządzenie elektryczne szumiące podczas pracy i wydające dźwięk ‘pi’ (np. podgrzewacz do butelek)

Jakiż to piękny i prosty język.


2 młode bababaj za naszym oknem