Kiedy naprzeciwko wprowadzili się nowi sąsiedzi, Czesi, podejrzałem, jaki mają telewizor. W sklepie z używanym sprzętem kupiłem pilota do takiego modelu i wręczyłem uroczyście Maksowi. Teraz sadzam Maksa przy uchylonym oknie i zwłaszcza wieczorem, kiedy widać salon sąsiadów, obydwaj mamy świetną zabawę. Zresztą, sąsiedzi również. Czeski film...
poniedziałek, 31 marca 2008
Czy leci z nami pilot?
Kiedy naprzeciwko wprowadzili się nowi sąsiedzi, Czesi, podejrzałem, jaki mają telewizor. W sklepie z używanym sprzętem kupiłem pilota do takiego modelu i wręczyłem uroczyście Maksowi. Teraz sadzam Maksa przy uchylonym oknie i zwłaszcza wieczorem, kiedy widać salon sąsiadów, obydwaj mamy świetną zabawę. Zresztą, sąsiedzi również. Czeski film...
piątek, 28 marca 2008
Ząb czasu
Zewsząd teraz słyszymy, że ząbkowanie usprawiedliwia ostatnie porykiwanie Maksa, porównywalne chyba tylko do ryku świnii, z której żywcem ściągają skórę. Gdyby tak było, to musiałby drzeć się za dnia, a tego nie robi. Dlatego skłaniam się ku jakiejś baśniowej wersji, że Maks to taki średniowieczny rycerz, który za dnia swym uśmiechem uzdrawia ponury świat, a po zmroku cierpi katusze i przeistacza się w świniaka.
Dwa dni temu nasza reprezentacja przerżnęła w nogę z wujem Samem. Spodobał mi się komentarz w radio, że piłkarze muszą się zastanowić, co w języku piłkarskim oznacza tak naprawdę termin "spotkanie towarzyskie" :). Nie pomogła naszym tzw. znajomość boiska. Nie jestem bynajmniej zdziwiony, no bo co może wiedzieć piłkarz polski nt. boiska, czego nie wie gość zza oceanu? Że na 30 metrze jest niecka, w której można się schować przed sędzią liniowym? Że 5 metrów przed polem karnym jest pagórek, z którego łatwiej wrzucić piłkę kolegom na główkę? A żaden z dziennikarzy nie wziął pod uwagę, że może nasi obrońcy ząbkowali.
Z ostatniej chwili:
Udało się! ZNZ (zęby na zdjęciu)
niedziela, 23 marca 2008
Czy spanie boli?
poniedziałek, 17 marca 2008
Metka na mecie
Teraz mata odrzucona w kąt, bo za mała. Świat jest przecież znacznie większy i ciekawszy. Maks coraz swobodniej porusza się (przeczołguje) po podłodze, zarówno do tyłu jak i przodu. Ciekawy świata zaczyna sięgać, gdzie tylko może (prawdopodobnie w poszukiwaniu metki). Już teraz zaczyna procentować zabezpieczanie kontaktów przed wścibskimi rączkami. Ciekawie prezentuje się widziany z wysokości 40 cm stół i krzesła. Ich nogi są niebezpieczne dla małej głowy Maksa, zwłaszcza kiedy próbuje raczkować i rzuca się szczupakiem do przodu. Jak sprinterzy na 99 metrze.
piątek, 14 marca 2008
Para kaloszy
Każdy, kto uważał w szkole na lekcjach matematyki i fizyki zna przynajmniej pół alfabetu greckiego. Do tego, co niedziela słuchało się Eleni, której piosenki były w każdym "Koncercie życzeń". Dlatego, kiedy wylądowałem w Atenach w poniedziałek, od razu poczułem się swojsko. Postanowiłem jednak nie udawać Greka, bo trochę się można zgubić, np. przy potakiwaniu mówią ‘ne’, a gdy bardzo o coś proszą – mówią ‘parakaloszy’. Poza tym i tak wielu tubylców zna angielski. Np. taksówkarz, z którym jechałem z lotniska:
- Raz pierwszy na Grecja?
- Tak, jestem tu pierwszy raz.
- Długo dokąd jest tu?
- Przyjechałem na parę dni, służbowo. Ale chcemy z żoną wybrać się na wakacje do Grecji, na jedną z wysp. Może Korfu, albo Rodos...
- Aaaa, wyspa. Dużo piękna wyspa. Grecja, piękna. Wyspy, wyspa.
- Słyszałem, że dzisiaj jest jakieś święto, to prawda?
- Tak, tak. Święto. Wolny dzień. Bez pracy. Święto. Boże Narodzenie (Christmas - sic!)
Faktycznie, ten poniedziałek był wolny od pracy w całej Grecji. Tak świętują ostatni dzień karnawału wg kalendarza greckiego kościoła. U nas śledzik, a tu latawce. Nikt nie potrafił mi wytłumaczyć, dlaczego tego dnia Grecy je puszczają, ale tak każe tradycja. Miasto położone jest na 7 wzgórzach, ale w tym tygodniu widać ich więcej, bo strajkują służby sprzątające i coraz częściej ulice przypominają Neapol z ostatnich relacji telewizyjnych. Na dodatek strajkuje energetyka, wyłączając codziennie prąd na godzinę bez uprzedzenia – dlatego unikam windy. W czwartek stanęło metro, a w przyszłym tygodniu stanie całe miasto, bo mają strajkować wszyscy. Otuchy dodać może tylko Zeus, który posępnie spogląda z portretu nad moim łóżkiem. O Zeusie, miej w opiece to miasto.
Wróciłem do domu, mama wciąż chora, Maks ciągle pokasłuje, a babcia też zaczyna. Pierwsza choroba syna ciągnie się już długie dni, a rodzice przeżywają to podwójnie. Tym bardziej, że podawanie leków jest nieco skomplikowane. Maks jako mały brzdąc przyjmuje czopki, a nie tabletki, a to – moim zdaniem – jeden z powodów, dla których, warto być dorosłym. O Zeusie, miej wszystkie dzieci w opiece. Zeusie, parakaloszy.
niedziela, 9 marca 2008
... i po nartach
Trzeba sporo samozaparcia, pary nieprzemakalnych rękawic, wielkiej kondycji, całe mnóstwo cierpliwości i pomysłów na zabicie czasu w samochodzie i trochę urlopu, żeby wybrać się na narty. Trafiliśmy na przyzwoite warunki narciarskie, które wynagrodziły nam trud podróży i pobytu z Maksem poza domem. Bo nie jest łatwo, jak nie można przewieźć całego domu z Maksem, tylko wybrane rzeczy.
Maks jest za mały nawet na przedszkole narciarskie, więc ze stoku zjeżdżał w wózku. Mama z tatą wymieniali się co pół dnia i jeśli się intensywnie jeździ, a nie siedzi w barze, popijając bombardini, to taka dawka narciarstwa praktycznie wystarcza. Pozostają problemy logistyczne, ale przy odrobinie pomysłowości udaje się.
Nie byliśmy sami, bo wyjazd zorganizowaliśmy w większej grupie i było mnóstwo dzieciaków: 2 Stasiów (4 lata, 1 rok), Natalka (2 i pół), Maja (10 mies.), Mateusz (9 mies.) i najmłodszy w peletonie Maks (prawie 8 miesięcy). Przy zamawianiu stolików na kolację trzeba było uprzedzać: 8 osób + 6 bambini! Prawdziwe przedszkole!
Maks nie byłby sobą, gdyby nie chciał zaznaczyć swojej obecności w grupie i po paru dniach dostał gorączki. Choć tata zachował spokój (jest dyletantem w sprawach medycznych), mama, jak to mama, dostała sama niemal białej gorączki i niedoleczona przed wyjazdem, wróciła jeszcze bardziej chora. Kaszel i zaczerwienione gardło Maksa nie odstraszyły Mai od serwowania mu czułości. Ale to Staś wymyślił wspólną kąpiel jego siostry z Maksem.
Za kilkanaście lat Maks oddałby całe kieszonkowe za jedną taką kąpiel z Mają. Tylko czy wtedy Staś z taką ochotą zaproponuje koledze dzielenie wanny ze swoją młodszą siostrą?
sobota, 1 marca 2008
cdn
Bo jednego można być pewnym - ciąg dalszy nastąpi.