wtorek, 14 września 2010

Ej

Wychowanie dzieci i młodzieży wymaga cierpliwości i konsekwencji. Chcielibyśmy, żeby Maks wyrósł na kulturalnego i elokwentnego osobnika. Stąd, powtórzę: cierpliwie i konsekwentnie, wysłuchujemy go za każdym razem, kiedy ma coś do powiedzenia - a ma zawsze - i poprawiamy, jeśli trzeba.

Od jakiegoś czasu usiłujemy zwalczyć przykry zwyczaj rozpoczynać rozmowę od "Ej!"
- Ej, a pamiętasz, jak byliśmy na basenie... no fajnie było.
- Maks, nie zaczynaj zdania od "Ej". Możesz się obejść bez tego.
- Ej, patrz! Tam jest krowa!
- Maksio - interweniuję ponownie - nie mów do mnie "Ej patrz". Lepiej powiedzieć: "Tato, popatrz, tam jest krowa".
- Ej, tato, patrz jaki konik tam jest koło krowy.

niedziela, 12 września 2010

Grzybobranie


Może nie uwierzycie, ale nie wszędzie można zbierać tyle grzybów, ile by się chciało. Tutejsze przepisy nie pozwalają w siatce przenosić więcej niż... uwaga... 1kg na grzybiarza! Wysypały się grzyby, szkoda tylu nie zebrać. Dlatego warto zabierać do lasu potomstwo, w końcu kilo na głowę to kilo. Przy okazji dziatwa poznaje las, pająki, żabki, muchomory.

Całe szczęście, że to nie polowanie, bo Maks gaduła przepłoszyłby wszystkie zwierzęta:
- A mogę zobaczyć czy jest jadalny?
Albo:
- Oooo... ale ładny grzybek.
Albo:
- Ten chyba jest trujący.

Tylko na chwilę odebrało mu mowę, kiedy tata Mikołaja znalazł największego prawdziwka w lesie. Ale kogo by nie zatkało...

niedziela, 5 września 2010

Szarik i Leon

Jesteśmy już dawno po wakacjach, a co chwilę wracają wspomnienia. Głównie dzięki Maksowi, który co rusz zaczyna:
- A pamiętasz, jak byliśmy w takim wakacyjnym domku? Mhh [jego ulubione słówko ostatnio]. I jak bawiłem z Brunem i Iwem? [typowy dla Maksa brak 'się']
- I zdaje się, że tam były jakieś psy. Pamiętasz jak się nazywał ten piesek, który do nas przychodził codziennie? - sprawdzamy jego pamięć.
- Mhh. On nazywał się Leon. I był taaaaaki duży. Mama... a jak się nazywał piesek, taki nie-Leon?
Skubany pamiętał o koledze Leona, którego nam nigdy nie przedstawiono po imieniu.
- Szarik! - wypaliła mama.
- Tak jak ten piesek, gdzie panowie strzelają?
- ...tak - nieśmiało przyznaliśmy, nie mając wcześniej pojęcia, że Maks zna pancernych.
- To szariki są dwa?