czwartek, 30 kwietnia 2015

Mogę wejść na dach?

Nie. Po co? Spadniesz. Pewnie, że Ci nie pomogę. Jak chcesz, to sam spróbuj. 


Tato! Popatrz!

Moja krew...

wtorek, 28 kwietnia 2015

Zdarzyło się dziś w PL

Czytam na jednym z portali informacyjnych:
"Jadący w stronę ul. Żwirki i Wigury nissan uderzył w BMW i zepchnął  auto na przeciwległy pas. Tam samochód uderzył w jadącego w przeciwnym kierunku mercedesa. W zderzeniu ucierpiały też inne samochody, w tym bentley."
Jakby nie ta ulica, to bym w życiu nie pomyślał, że to się mogło zdarzyć w Polsce. Zmylił mnie brak ferrari i porsche. 

Chłopaki dwa

Zdjęcie nr 1 przedstawia chłopaka, który wie, że nocå się śpi. 
Oczywiście tutaj na zdjęciu nie śpi, bo robi balona. Nareszcie się nauczył! No, ale w końcu klasa II zobowiåzuje. 

Na zdjęciu nr 2 chłopak młodszy-prawdziwy wredny i podły gangster. 
Na tyle duży, żeby uwierzyć w bajkę o dobrowolnym oddaniu smoczka (to po powrocie z wakacji - już 2 tygodnie z okładem). 
Na tyle mały, żeby odstawiać takie numery w nocy, po których nawet 4 mocne espresso nie stawiajå na nogi. A pobudki nocne Maksa sprzed kilku lat, to jak łaskotanie gęsim piórkiem po piętach. 

Czy ktoś go chce wypożyczyć? Chętnie dopłacimy.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Nu är det bara att greppa musen

Stara odmówiła posłuszeństwa. Lewy klik ok, prawy nie bardzo. Łapię za słuchawkę i dzwonię do help-deska. Za chwilę mam w rękach nowã mysz. 
W razie czego (sterowniki pitu pitu) spoglådam na instrukcję. Uff, dam radę do lunchu załatwić sprawę. 
Krok 1. 
Krok 2. 
Jest dobrze...

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Hołm słit hołm

Miło jest wracać, zwlaszcza jeśli na dworze rozgościła się wiosna. 
Jest przyjemnie, pranie już za nami, nawet zdåżyliśmy posadzić paręnaście krzewów (malutkie så) truskawek. Co z tego wyrośnie-się zobaczy. 
Zagadka lotnicza 1:
Wschód to, czy zachód

Zagadka 2:
Co oglåda Felo?

Zagadka 3: czy Maks wytrzymał podróż bez urzådzeń elektronicznych?

czwartek, 9 kwietnia 2015

Żegnamy ocean


Ileśmy musieli się naczekać na dobry wiatr. Żeglarze pewnie zadowoleni, my (bez żagli) też, bo co może być lepszego w morzu, pardon, oceanie, jak nie FALE?
Wczoraj ostatni dzień plażowy 

i Maks jakby na zapas chciał się nacieszyć słonå wodå. 

Ale i Felo jest jak rekin w wodzie:

Smutno wyjeżdżać, skoro zostawiamy 30st C w powietrzu i 25-27st w wodzie. 
W perspektywie piåtek na wsi nienajgorszy:

Ale fajnie majå emeryci na Florydzie, którzy codziennie mogå sobie usiåść na piasku i popatrzeć w morze...

środa, 8 kwietnia 2015

Kosmos

Majå grube dupy, bo caly czas spozywajå tysiåce kalorii i wszędzie, ale dosłownie wszędzie jeżdżå autami. 
Pomimo miliona sklepów na każdym rogu z ciuchami za przystępnå cenę chodzå ubrani jak ostatnie fleje. 
Słuchajå country i pijå beznadziejnå kawę. Na dodatek nawet tak starego konia jak ja legitymujå w sklepie, gdy kupuję butelkę wina. 
Ale to oni wysłali ludzi na księżyc!
To, co zobaczyliśmy dzisiaj, mogło powstać tylko tu, w Stanach. 
Jeśli tylko będziecie w pobliżu, zobaczcie Kennedy Space Center. 



Nas pochłonęła historia wahadłowca. Choć trzeba przyznać, że te kilka minut w symulatorze startu, kiedy trzeba mocno zaciskać zęby, żeby plomby nie powypadały powodujå lekkie rozdygotanie emocjonalne.


wtorek, 7 kwietnia 2015

Harry

Cel nadrzędny dziś to Harry P. Gdyby nie on, trafilibyśmy do Disneya. Parę kilomet... tfu, parę mil dalej. 

Rano pełni sił: 

Po ośmiu godzinach - jak po ciężkiej dniówce - już gorzej:

Maks na szczęście może sam już korzystać z tzw. atrakcji, tym bardziej, że ja po dwóch kursach byłem zielony. Cierpiałem jako dziecko na karuzeli, costery też nie så dla mnie :(
Zdjęcia poniżej dokumentujå przede wszystkim Hogwartowe miejsca. 




A tak można się tam kręcić:


Albo tak:


A tu ulica pokåtna:

I jeszcze raz kolejka, po której tata był zielony. Mam mówi, że to my tam jedziemy, ale głowy nie dam, że to naprawdę my:

Ufff, dobrze wrócić na ziemię.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Niedziela

Rzadko, bo Wielkanoc ruchoma, zdarza się, że mama ma urodziny w święta. W tym roku trafiło. Dodatkowo w totka tutejszego Maks trafił 5$! Szkoda, że nie 5 milionów, ale nie można mieć wszystkiego :)
Świåtecznie rano wchłonęliśmy po jajeczku, a wieczorem mama nas zabrała do rybnej restauracji. Powiem Wam, wiedzå jak obchodzić się z homarami, krewetkami i rybami. 



Wiedzå też, jak się robi deser:



#Happybirthday
#mamamaksaifela

sobota, 4 kwietnia 2015

W drodze

Dzisiejszy dzień (piåtek) nieco zwariowany. Postaliśmy w prawdziwie amerykańskich korkach - jak policzyła babcia: widzieliśmy milion aut na drodze i drugi milion na parkingach. Zmieniliśmy plany i ruszyliśmy na innå plażę, sporo muszelek i większe fale niż do tej pory. Temperatura niezmiennie ok. 30 w skali nam znanej. 
Pod wieczór dotarliśmy do domu pod Orlando. Tu spędzimy święta i wakacje w stylu amerykańskim: park rozrywki i shopping. 
Relacja foto na dziś:
Nie wiedzieć czemu Miller to szampan wśród piw - tak głosi hasło. 
Patriotycznie twierdzę, że Żywiec jest lepszy:

Wieczorem słońca już nie ma. 
Jest chłodniej. 27 stopni C....

A na Kasprowym ponoć 1,5 m śniegu...
Dobranoc 22:09 czasu lokalnego (na Kasprowym 4:09 sobota rano). 

piątek, 3 kwietnia 2015

Everglades

Pustkowie, krzaczory, bagna (choć o tej porze roku mocno podsuszone). I aligatory! Jak już tu jesteśmy, to wdepnęliśmy do parku w poszukiwaniu tych besti. 
Znaleźliśmy żywe:

Sztuczne - wg Maksa - bo nieruchome:

A nawet martwe:

Temu ostatniemu Maks zakosił jednå kość. Pokażę kolegom w klasie! Dobrze synu, byle tylko nam nie znaleźli tego w bagażu na lotnisku...

czwartek, 2 kwietnia 2015

KLUCZbork

Wczoraj minęliśmy najbardziej wysunięty na południe kawałek USA. Kolejka do zdjęcia przy kolumnie na tyle spora, że zdecydowaliśmy wyznaczyć wlasny punkt. Wystarczy nieco odpłynåć od brzegu i dotknåć dna! Voilà!
Smutno opuszczać plaże, zwlaszcza takie, na której pierworodny wyławia takie piękne kamyczki:
Na dodatek upiera się, żeby zabrać do domu...

To idealna okazja, żeby wytłumaczyć termin "nadbagaż". 
Jeszcze przedwczoraj po kolacji Kluczbork (umownie Key West) wyglådał tak:

A wczoraj w drodze powrotnej, dość sennie, właśnie tak:

Zaraz ruszamy walczyć z aligatorami!

środa, 1 kwietnia 2015

Spóźniona relacja

"Nie wiem, od czego zaczåć" - tako rzecze babcia, zastanawiajåc się, co powiedzieć tym, co marznå i moknå w Polsce. 
Nam jest tu ciepło. 
O proszę: Felowi jest ciepło (po rzucie taty)
Maksowi też...

A na plaży (w niedzielę) Maks znalazł takiego mini krabika:
Biedaczek nie miał jednej nóżki. Maks sugerował interwencję rekina, ale ja tam nie chcę w to wierzyć. 

No wlaśnie, jesteśmy tu, gdzie ciepło. Temperatura w nocy spada do 20st C, a za dnia rośnie do 26-28. Ideał. Na dodatek morze, pardon: ocean (Maks mnie ciågla strofuje, że Atlantyk to ocean) raczy nas ciepełkiem w okolicach 23-24 st. Jest dobrze. Jest ciepło. 
Ale na poczåtku tak nie było. Przesiadka w Filadelfii opóźniona, bo musieliśmy dotankować po drodze (sic!). Zabrakło paliwa!!!! Lot do Miami bez nas, a my zamiast pocić się na południu na kość zamarzaliśmy w Filadelfii. Wiecie, że to tutaj boksował Rocky?!!!!!
Ale, ale. Bez marudzenia. Następnego dnia wsadzili nas do samolotu, a że mało miejsc, trafiliśmy do pierwszej klasy:
Dużo miejsca na zmęczone nóżki. 

O, a tak startujemy:


Żarcie przyzwoite, sztućce metalowe (nie cierpię foodporn photos, ale nie mogłem się oprzeć). 
Kabina pilotów przed startem. 

Zadowolony klient pierwszej klasy!

Klient sprawdza oparcie fotela:

Odezwiemy się później. 
Tymczasem dobranoc.