środa, 24 czerwca 2015

Gdzie jest krowa?

Najlepszym sposobem na dziecięce marudzenie jest przeczekanie (bolesne dla rodzicielskich uszu) lub zagadanie (wymaga inwencji i refleksu rzecz jasna). 
W naszej okolicy sporo krów, bo choć niedaleko mamy do cywilizacji, mieszkamy w małej gminie o charakterze wiejsko-małomiasteczkowym. Krowy widać na spacerze, na rowerze i z auta. Na szczęście nie z domu.
Zawsze wołaliśmy do nich jadąc ze żłobka na rowerze. Jak już Felowi było nudno (siedzi z tyłu na foteliku) to pokazywałem mu te krowy. Leniwe, bo często (może to taka pora dnia) wylegiwały się zostawiając jedną na czatach. Serio, jedna stoi, reszta leży. 
Wracamy wczoraj wszyscy autem do domu, Felo zmierzły, niedospany, kontuzjowany, to mama wyjeżdża z grypsem. 
- O popatrz tutaj są krowy. 
A ja dodaję:
- Wszystkie leżą, tylko jedna stoi. 
Widzę w lusterku zainteresowanie obu synów (gryps działa). 
- No, stoi na warcie - ocenia Maks. 
Felo wkurzony (zmierzły, niedospany, kontuzjowany) z płaczem:
- Nie na warcie. Na trawie!

Brak komentarzy: