wtorek, 19 października 2010

Przedszkolak



Od wakacji Maks już nie chodzi do żłobka. Zyskaliśmy wielki argument w negocjacjach z synem, bo to, co wypada małym dzidziusiom, nie przystoi przedszkolakom. Na przykład małe dzieci trzeba rozbierać do kąpieli, a przedszkolaki ściągają ubrania same. Małe dzieci w żłobku nie palą papierosów, a przedszkolaki... w sumie też nie palą jeszcze.
Na wypadek, gdyby Maks miał się zgubić podczas spaceru, nauczyliśmy go, że jego przedszkole to garderie. Zapyta taki policjant, to będzie wiadomo, dokąd zawieźć. Bo na pewno chciałby tam wrócić, ba, czasem myślę, że mógłby - ku naszej radości - tam zostawać na noc. Ile razy odprowadzam go rano do przedszkola, żegna się ze mną: "do zobaczenia! Do jutra!".
Największą zmianą dla Maksa jest Richard, miły gość, który opiekuje się poranną grupą. A przecież w żłobku były same panie. Kiedyś na schodach (sala Maksa jest na drugim piętrze) powiedział mi z super poważną miną: "ej tato, a tu są inne Richardy". Przedszkolaki mają swoją logikę.

Brak komentarzy: