wtorek, 9 grudnia 2008

Dlaczego ryczysz?


Mało kto zaprzeczy, że kobiety w ciąży podlegają bez ustanku huśtawce nastrojów. Cała armia naukowców i lekarzy już dawno ustaliła, że jest to jak najbardziej naturalne i nie można z tym nic zrobić.
Pytanie, co robić, kiedy z mlekiem matki huśtawkę zasysa brzdąc po urodzeniu?
Nasz Maksio przepada za placem zabaw i nie przepuści żadnej okazji, żeby choć na chwilę wskoczyć i pobujać się, albo pozjeżdżać. Ale kiedy zimno na dworze, Maksowi pozostaje huśtać tylko emocjami. Np. rano, przyjeżdżamy do żłobka, rozpakowujemy się z kurtki, czapki i butów. Zakładamy kapcie i ruszaj do kolegów! Tyle, że nie zawsze się to udaje, bo wczoraj stanął w pół drogi, rozdarł się w niebogłosy, złapał za tatusiowy krawat i zalał podłogę łzami. No i dlaczego ryczysz?

Albo kąpiel. Nie sposób przewidzieć, czy Maks zechce zamoczyć tyłek i usiąść w wodzie z kaczuszką, łódką i paroma innymi zabawkami, aż woda wyparuje, czy będzie chciał pokazać atomowe odbicie Roberta M. i wyskoczy z wanny wprost na kaloryfer. Oczywiście z rykiem.

Dużymi krokami zbliżają się święta, a ja zaczynam się coraz bardziej obawiać o tę huśtawkę nastrojów. Całkiem prawdopodobnie Maks, po uprzednim zainkasowaniu prezentów i pieszczot od babć i dziadków, rozryczy się na całego. Ale co zrobić potem, jeśli babcia jedna i druga też się rozryczy?

Brak komentarzy: