czwartek, 17 grudnia 2009

Nie wolno rzucać


Dojrzewanie niesie za sobą najbardziej niespodziewane doświadczenia i nie odwołuję się tutaj do trądziku czy mutacji, bo te zjawiska społeczeństwo akceptować musi bezwarunkowo. W końcu trądzik spłynie z twarzy niezależnie od jego leczenia lub nie, a mutacyjny sopran zostanie zastąpiony przez kontrabasowe dudnienie.

To, z czym trzeba się zmierzyć to bunt, wściekłe przeciwstawianie się dorosłym, zbyt długie włosy, zbyt krótkie włosy, kolczyk w nosie, kolczyk w d…, ślepa złość, która przysparza samych kłopotów. Maks właśnie teraz przechodzi dojrzewanie (o dobre 10 lat za wcześnie) bez fizycznych oznak, ale zachowanie wskazuje na bunt absolutny. Nieskończone non!, które pojawia się czasem już po przebudzeniu i o czym zdaje się już Wam wspominałem. Nowy element to zachowanie pierworodnego w żłobku. Pod nieobecność Diego, który zdaje się przeskoczył do przedszkola, Maks dzielnie walczy o tytuł Le terrible de la creche (powiedzmy: żłobkowy super rozrabiaka) i ponoć ma duże szanse na złoto.

Wczoraj przed wyjściem ze żłobka siedział na karnym krześle, bo ‘przerzucał taboret z jednego pomieszczenia do drugiego’. Skąd taki pomysł, skoro w domu rzucamy najwyżej piłeczką pingpongową?

Albo dzień wcześniej w drodze do domu Maks zaczyna:
- Emilia płakała.
- Dlaczego płakała?
- Maksio rzucił klockiem Emilkę.
- W Emilkę, mówi się rzucić klockiem w kogoś… Rany Maks! Nie wolno rzucać klockami w dzieci!
- Nie wolno rzucać klockami w dzieci. Maksio wyrzerzucał klockiem, nie wolno Emilkę klockiem… dzieci… nie wolno... O!!! Ale duuuuzia kopara!!!

Brak komentarzy: