piątek, 30 lipca 2010

i po żłobku...

Przychodzi tak czas w życiu każdego mężczyzny, że trzeba odejść ze żłobka. Łezka w oku się kręci (mamie), bo oto dziś Maks opuścił mury pierwszej uczelni. A jeszcze nie tak dawno zaczynał swoją przygodę żłobkową. Och, jak ten czas leci...
Przez ostatnie dni dopytywał rano w samochodzie, czy dzieci będą śpiewały dla niego joyeux anniversaire? Nie może zaakceptować nawyraźniej, że urodziny ma się tylko raz w roku.
Dziś znowu (a jechaliśmy we trójkę) pyta:
- Tato... a będą śpiewać dzieci joyeux anniversaire?
- Nie synku, nie będą, bo nie masz dziś urodzin.
- Mamo... dzieci będą śpiewać joyeux anniversaire?
- Nie. Dzisiaj nie.
Na co nasz mały trzylatek: - Jak nie, to nie.

PS. Dzieci dziś zrobiły sobie z Maksem zdjęcie pamiątkowe krzycząc Au revoir! Jak wrócimy z wakacji, to znajdziemy jakiś skaner żeby Wam pokazać.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rewelacyjny blog. Podziwiam Twoje podejście do rodzicielstawa i to jak po przykrywką dystansu próbujesz ukryc, to co kazdy tatuś czuje do swojego syna;)
Pozdrawiam!

donpepego pisze...

też mi się ta przykrywka podoba, nie powiem

tataimaks pisze...

to nie przykrywka... to pokrywka.