środa, 31 grudnia 2008

To był rok

Co rok w Wigilię, gdzieś około 21-ej mówię: "Święta, święta i po świętach". Wtedy nikt nie bierze tego na poważnie, mimo że dla większości kolacja wigilijna się skończyła, prezenty zostały odnalezione, a krawaty poluzowane. Dwa dni później mam satysfakcję, kiedy słyszę, że miałem rację. Po świętach...

Dla nas były białe, ponieważ pojechaliśmy tam, gdzie wg jednej ze stacji tv miał spaść świeży śnieg dokładnie w Wigilię, bo Maks tak się rozsmakował w śniegu, że teraz nawet banany zagryza kostką lodu. Nie wiem tylko, czy to ten śnieg mu nie zaszkodził, kiedy w nocy urządzał koncerty, a my, żeby nie zbudzić wszystkich w pensjonacie, ugięliśmy się i Maks wylądował w naszym łóżku. Co z tego, jeśli nie potrafi z nami spać (wychodzi teraz przyzwyczajenie do własnego kąta) i widząc nas w środku nocy wolałby się pobawić przynajmniej do 3.00, no może 3.30. Na szczęście łazienka była ogromna i na ostatnie 2 noce jego łóżeczko zaparkowało między wanną a umywalką. Dla tych, co mają podobny problem powiem tak: to działa! Inna rzecz, że czuć było nieco kanalizację, ale pewnie to usypia dziecko jeszcze mocniej.

Maks zebrał pokaźną porcję prezentów, którymi bardzo chętnie bawiły się inne dzieci: Matylda, Kacper, Pola i Filip, choć wszyscy od niego starsi. Jeśli nie wygospodarujemy na nie miejsca w bagażniku, to przyczepimy z tyłu i będzie hałas jak na amerykańskim filmie z jakąś "Just married" parą.

Tata największy prezent otrzymał w kościele rano, kiedy minął się w drzwiach (nie więcej niż 3 cm) z Adamem M. z małżonką, którzy pomieszkują nieopodal! Mistrz był z wąsami ale bez nart, bo nie zmieściłyby się w drzwiach kościółka.

Przestępny 2008 dał nam jeden dzień więcej z Maksem, niż normalnie byśmy mieli. Zaliczyliśmy parę chorób, niespokojnych nocy, ale nade wszystko mnóstwo radości z tego coraz większego malca. Z nieruchomego na początku roku niemowlaka przeistoczył się w żywego łobuza, który cały dzień się bawi i podkrada jedzenie z lodówki. Musieliśmy obiecać wujkowi Łukaszowi, którego mały Rysio ma mniejszy apetyt od Maksa, że spotkamy się wszyscy znowu, ale tylko jeśli zagwarantujemy, że Maks nie zje Rysia.
Tyle że czegoś takiego nie możemy zagwarantować. Maks będzie miał 2 lata w przyszłym roku i trudno dziś przewidzieć, co mu strzeli do głowy.

Oby 2009 nie był gorszy!

1 komentarz:

Galllena pisze...

Wszystkiego najlepszego w nowym roku!