czwartek, 7 stycznia 2010

Ciacho

Mamy farta do żłobka, bo jest kameralny, z miłą kadrą pedagogiczną i kuchnią dostępną dla dzieci. Oczywiście tylko te starsze mogą pomagać w pichceniu, na dodatek na koniec muszą to same zjeść.

Lokalna tradycja każe dzieciom w żłobku w Święto Trzech Króli upiec galette des Rois (ciasto królów). Udało nam się je skosztować, bo ciasto piekli po południu i Maks musiał jeszcze ciepły wypiek zabrać do domu. Przygotowuje się je z ciasta francuskiego, do klasycznej wersji wrzuca migdały, zdarza się, że jest z tartymi jabłkami.

Największą atrakcją jest jednak element niejadalny – historycznie była to, zdaje się, fasolka – obecnie najczęściej jakaś mała figurka, na którą można się nadziać, zajadając ciasto. Ten, który na nią natrafi, zostaje obwołany królem dnia! Inna sprawa, że oprócz ryzyka, jakie poniósł (można uszczerbić ząb), to zgodnie z tradycją, następne ciasto stawia właśnie ten szczęśliwiec. Prawdziwie taty zezowate szczęście.

1 komentarz:

dareczka feliz pisze...

król maks junior I

:)