czwartek, 20 września 2012

Silacz

Ile razy jako maly chlopak napinalem bicepsy, moj tata zwykl je chwalic wyrazeniem "jak piety u bociana".
Niespecjalnie mnie to peszylo, zwlaszcza widzac rozbawienie na jego twarzy. Po latach sam musze sprawdzac bicepsy syna i zamiast do bociana, czesciej je przyrownuje do dzielnego rycerza, komandosa, karateki, strazaka i paru innych sztangistow, triathlonistow.

Najbardziej jednak dziala na wyobraznie Maksa postac ninja. Zwlaszcza odkad dostal po wakacjach (w nagrode za to ze byl grzeczny i dzielny - w koncu ponad 3.5 tygodnia bez rodzicow) klocki lego z takimi malutkimi ninja(ami?). Przez okragly tydzien musialem zawsze przed sniadaniem wysluchac o jego ninjowych snach, a przede wszystkim zdecydowac, ktorym ninja chcialbym byc. Niebieskim - ktory razi pradem, wiec zwie sie rowniez "pradowym", ogniowym - to zdaje sie czerwony, czy zoltym albo diabli wiedza jakim jeszcze. Super zabawa, zapewniam Was.

Kiedy jechalismy dzis do szpitala, powiedzial, ze Julek - kolega z klasy - mial urodziny.
- Zaspiewaliscie mu 'sto lat' - pytam.
- Tak. I wiesz, zlozylem mu super szybkie zyczenia.
- ???
- Powiedzialem je tak szybko, ze jakby ktos mrugnal okiem, to ja juz bym skonczyl, tak szybko, naprawde.
- A czego mu zyczyles?
- Zeby zostal ninja i zdobyl wielki zamek.

Jakos nie mialem odwagi zapytac o kolor...

Brak komentarzy: