piątek, 12 października 2012

Takie są dzieci

Dobrze wiecie, że naszym sąsiadem jest wredny kogut, który nie daje pospać latem dłużej niż do piątej. Po dwuletniej zaprawie można się do tego przyzwyczaić i po 2-3 przekleństwach, domknięciu okna, zmrużyć oko na kolejne 2 godzinki. To nic w porównaniu z Feliksem, którego nie da się zamknąć za oknem – zwłaszcza jesienią – no bo jak pora karmienia, to pora karmienia – takie są dzieci.

Inny wredny sąsiad to kot, który zagląda czasem do naszego ogródka. Nie żebyśmy mieli myszy, czy co tam on woli, ale trawnik nasz większy jest od kuwety w rozmiarze XL, więc przychodzi i testuje moją cierpliwość i celność, jeśli mam pod ręką jakieś kwaśne jabłko. Raz się mu uda, raz nie. Ale, ale.. to nic w porównaniu z Feliksem, w którego przecież nie rzucamy jabłkami, a i tupnąć nawet nie mogę, jak się za przeproszeniem zesra, no bo jak pora srania, to pora srania – takie są dzieci.


Mam jednak trochę szczęścia, bo choć tradycyjnie mój syn (z Maksem było to samo) jeszcze w szpitalu mnie obsikał, to najgorsze zostawił dla mamy, kiedy sama z nim była w domu. Wykorzystał sprytnie moment uwolnienia z pieluchy i zaskoczył żółtą petardą mamę, która sięgała po pieluchę – całe jej szczęście, że pieluchy wtedy mieliśmy obok przewijaka, a nie jak teraz na półeczce pod… takie są dzieci.

Brak komentarzy: