niedziela, 6 lipca 2008

Nosek nosek - czyli gdzie jest lampa?

Żeby wytrzymać pod jednym dachem z pociechą trzeba się jakoś dogadać. Oczywiście początki są trudne i charakteryzują się tysiąckrotnym powtarzaniem najprostszych słów przez dorosłych osobników, następnie ich coraz trafniejszym odbiorem przez dzieci, aż po (kiedy to będzie?) stopniowe włączanie do dziecięcego słownika.

Nie inaczej jest u nas w domu. Na razie jesteśmy na pierwszym etapie, ale powoli widać jak Maks zaczyna łapać. Długi czas przerabialiśmy 'lampę' pytając: 'gdzie jest lampa?'. Trochę się znudziła ta zabawa Maksowi, bo potem na każde pytanie 'Gdzie jest ...?' patrzył na sufit. Tak samo robiło się w szkole, kiedy pytanie nauczycielki było za trudne.


Na szczęście mamy także namacalne dowody na sukcesy w komunikacji z synem. Po wieczornej kąpieli czas na uzupełniające czynności higieniczne. Aby Maks się nie denerwował, informujemy go, co nastąpi. I tak hasło 'nosek nosek' oznacza, że oczyszczamy nos, a Maks zamyka oczy i wystawia do nas nos. Kiedy usłyszy 'uszko uszko' - obraca głowę w bok i cierpliwie czeka, aż powiercimy patyczkiem w lewym i prawym uszku. Jeśli napiszę, że po butelce mleka wołamy 'ząbki ząbki' - będzie wiadomo, o co chodzi.

Za każdym razem kiedy tak wołam do Maksa, przypomina mi się stary dobry kawał o dwóch gościach podróżujących pociągiem. Opuszczę ostatnie słowo, a Wy sobie je dopowiecie.

Pasażer 1 - p. Bułka: Pan pozwoli, że się przedstawię. Bułka jestem.
Pasażer 2 - p. Piwko: Miło mi. Nazywam się Piwko.
Po chwili pan Bułka zaczyna rechotać i mówi: A wie pan, mieliśmy w szkole kolegę, co się tak samo nazywał jak pan. I wie pan jak wołaliśmy do niego? Piwko-Piwko, skocz po piwko! Ha-ha-ha!
Wyraźnie zdenerwowany Pan Piwko po kilku minutach odzywa się do pana Bułki: A wie pan, miałem w szkole kolegę, co się nazywał Bułka - tak jak pan. I wie pan jak wołaliśmy do niego? Bułka-Bułka, ty ..... !

Brak komentarzy: