środa, 10 czerwca 2009

wszystko przez krówki

Jesteśmy pratiquement au rez-de-chaussée – mówi opalony koleś z wyraźnym akcentem hiszpańskim, czyli na parterze. Ale te pratiquement robi różnicę i to dość sporą, bo drzwi tej cholernej windy nie otworzyły się. Słychać rozmowy szczęściarzy, którzy nie wsiądą do windy nr 6, ale odjadą za chwilę na któreś tam piętro. Tylko ja, cholerka, któremu zachciało się wpaść na kawę do innej kafeterii i jeszcze się zatrzymałem skuszony prawdziwymi polskimi krówkami u znajomego, muszę kiblować w tej windzie.

Wszystko przez panią, która jak sama przyznaje, przynosi pecha. Niedawno rozwaliła samochód, kupiła nowy - nie wiedziała, zdaje się, gdzie jest wskaźnik zużycia paliwa i stała jak ta trąba gdzieś na trasie 6 godzin, czekając na przyjazd pomocy drogowej (mieli chłopaki pewnie tęgi ubaw). Ale, co ważniejsze, w ciągu ostatnich 2 lat, owa dama już czwarty raz siedzi w zaciętej windzie. Ta ma limit 1300kg, ja co prawda przytyłem na wakacjach, ale daleko mi do pani madame...

Wentylator działa tylko na obrazku, oddychamy ciężko jak sprinterzy po finałowym biegu. Zaczyna brakować powietrza, jest gorąco, obluzowuję krawat, ach żeby z kim innym utknąć w windzie…

Idą w ruch komórki, madame spieszy się do znajomej, która za chwilę rodzi i potrzebuje wsparcia przyjaciółki, a pan … też się spóźni, ale na co to nie wiem, bo po hiszpańsku potrafię co najwyżej zapytać „jak się masz?”. Zaczynam wstukiwać treść tego bloga, chcąc wykorzystać sposobność i powoli odliczam kolejne minuty - z jednej strony chcąc się jak najszybciej wydostać, z drugiej przeciągnąć gdzieś do 16, by już nie wracać do biura.

Wychodzimy po 32 minutach. Ochrona spisuje nasze nazwiska do jakiegoś raportu. Jeśli spróbują mnie obciążyć odpowiedzialnością za tę sytuację, zwalę na Pawła. I jego krówki.

2 komentarze:

Babka z fiordów pisze...

a chociaż dobre te krówki były? ;)))

chemik pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=LFapdEkn9W4&feature=PlayList&p=E57BEB916026
Maks musi to polecać!