sobota, 20 lutego 2010

Zima


Zima u nas jest lżejsza o tej, którą widać w polskiej telewizorni. Bywa, że nocny śnieg znika w południe. Nawet bułki w piekarni tak szybko nie wyparowują. Bywa, że biel utrzymuje przez kilka dni i wtedy z Maksem mamy mnóstwo frajdy, zwłaszcza jak taka zima wypadnie w sobotę albo niedzielę. W nieprzemakalnych spodniach Maks na zjeżdżalni rozwija prędkość porównywalną z tą, którą skoczkowie mają przy wyjściu z progu. Śnieg zalegający na niskich murkach musi koniecznie znaleźć się na chodniku. Ten na krzewach strząsamy łopatką, a małe górki śniegu pracowicie odgarniętego przez kierowców zostają automatycznie rozkopane. Oczywiście najwięcej zabawy jest z odgarnianiem śniegu przed domem przez tatę, ale to się rozumie przez samo się.

Mimo przeprowadzki udało nam się szybko znaleźć sanki i z Maksem poszliśmy (kto szedł, to szedł) na spacer pod las, aż do koników. Biedne koniki wystawione na mróz nieśmiało żebrały, a my nie mieliśmy nawet złamanej marchewki.

Kiedy wracaliśmy ze spaceru Maks był nieźle skonfundowany. Księżyc, który obserwowaliśmy na szarym niebie kilkanaście minut wcześniej, wcale nie został tam, skąd wróciliśmy, tylko dalej był przed nami. Jak to się dzieje? Dlaczego, choć widać że wisi na niebie jak niewielka lampa sufitowa, to nie da się go obejść i zobaczyć z drugiej strony? Czy aby na pewno kręci się wokół Ziemi? I co to jest orbita?

Na szczęście na te pytania będę musiał odpowiedzieć dopiero za jakiś czas. Ale wtedy każdy kilometr spaceru będziemy pokonywać z prędkością w najlepszym wypadku 3600 razy mniejszą od tej, z którą pędzi księżyc.

zimowy Maks

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Film jest czasowo niedostępny. Proszę spróbować później :-(

wujek chemik pisze...

Ale nam chodzi o odgłos paszczowo :D

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=-HP1Cvjmdio

edyta pisze...

Te pytania mnie przerażają....:)