czwartek, 18 marca 2010

Maks' update

"Zatańczymy?" - typowa propozycja spędzenia wieczoru, którą słyszymy od Maksa po kolacji. Skąd się to bierze, nie wiemy. Maks ma oczywiście własną koncepcję tańca i jest to coś pomiędzy studniówkowym polonezem, you can dance i stary niedźwiedź mocno śpi. Stałym elementem zabawy jest wykonywanie ślizgów, które na dywanie, choć bezpieczne, to są raczej awykonalne. Powinienem dodać, że przez zwykłego człowieka, a że Maks takim zupełnie zwykłym człowiekiem nie jest, z gracją trenuje ślizganie.

Nasz syn doskonale pamięta, że koło starego domu był plac zabaw z dużą lokomotywą. Teraz mamy blisko małą lokomotywę. Zastanawiam się, jak długo będzie nazywał dom 'nowym'. Mam nadzieję, że kiedy już przyjadą meble i pozbędziemy sie pudeł, które go tak intrygują, przestanie wspominać o starym domku.

Albo zabawa w jąkanie. We wtorek przyszedł ze żłobka i cokolwiek popopopowiedział, to to to specjalnienienie się ją-ą-ą-ąkał i przykrywał co chwilę buzię jak ryczący indianie. Stawiam orzechy przeciwko fasolce, że podłapał to od jakiegoś super fajnego kolegi i chciał nam zaimponować. Na myśl o szukaniu polskojęzycznego logopedy w rozsądnej odległości poniżej 1000km od domu (gdyby mu to zostało), zadrżałem i przeprowadziłem wychowawczą rozmowę z synem. W środę w domu, kiedy po powrocie ze żłobka włączył swoje trajkotanie, zaczął od małego popisu pt. 'jestem grzecznym synem mojego ukochanego tatusia' i oświadczył, że nie wo-wo-wo-wolno ta-ta-ta-tak mó-ó-ó-wić, tylko TRZEBA MÓWIĆ TAK WŁAŚNIE DOBRZE BARDZO.

PS. Obydwie babcie pewnie zauważyły, że udało nam się go znowu dorwać i obciąć. Znaleźliśmy dobry sposób: Maks dostaje golarkę taty i jest zajęty goleniem taty facjaty, a mama skraca czuprynę młodego. Wszelkie prawa autorskie NIEzastrzeżone.

Brak komentarzy: