wtorek, 23 marca 2010

Wieśniak


Pewnie już wspominałem, że w promieniu kilometra od naszego domu można spotkać większość zwierząt domowych. Konie, osły, kuce, kury, kozy, a nawet lama pomieszkują w okolicy. W ciemno możecie zatem przyjąć, że Maks bezbłędnie skojarzy zwierzaka z odgłosem paszczowym. Przy okazji kontaktu ze zwierzętami ćwiczymy z Maksem formułki grzecznościowe i tłumaczymy, że np. taki osioł rycząc hi-o-hi-o – a Maks wtedy w nogi – po prostu mówi uprzejmie ‘Dzień dobry Maksiu!’. Dzięki temu Maks wie, że zawsze trzeba z uśmiechem pozdrawiać wszystkie żywe istoty: Dzień dobry piesku! Dzień dobry koniku! Pa-pa króliku! Do widzenia sąsiedzie!

Pod naszym okiem wyrasta mały, uprzejmy wieśniak, który niestety ma kłopoty z zachowaniem się w ucywilizowanym świecie. W sobotę pojechalismy w komplecie na zakupy i jak na dłoni było widać, kto spędza weekendy w kolorowych centrach hadlowych, a kto patrzy jak mama kozy ugania się za swoim synkiem – cytuję: ‘Maksiem kozą’. Dość powiedzieć, że Maks gotów jest dotknąć wszystkiego, czego nie chcemy kupić, uciekać między regałami, cały czas dumnie paradując z rozłożoną parasolką.

Największy cyrk odprawia przy jedzeniu i choć zamówiliśmy dokładnie to, co chciał (naleśniki z polewą czekoladową i gałką lodów), zamiast w żołądku, wszystko wylądowało na twarzy, rękach, stole, krześle i ścianie. Wstyd za takiego buraka i choć pani na koniec do nas merci, au revoir i jeszcze bonne journée to następnym razem wpadniemy tam po Maksiowej maturze. Chyba, że ustawią nam stolik w pobliskiej myjni samochodowej.

1 komentarz:

Samo zycie pisze...

ma się co martwić, wyrośnie z tego, chociaż z własnego doświadczenia wiem, że w sklepach niestety różowo nie bywa z dziećmi ;)
Dodam was do linków i będe podgladała, jak sobie radzicie :)
Swoją drogą świetny pomysł z tym blogiem :)
Pozdrawiam.