niedziela, 14 marca 2010

Mój konik


Każdy rodzic wie, że jego dziecko nie jedno ma imię. Nie jesteśmy tu wyjątkiem i trochę mu słodzimy słonko moje, misiu itp. Z kolei Maks nie byłby sobą, gdyby się nie odwdzięczył i nie komplementował przytulając się do mamy czy taty: mój słonik albo mój konik.
Po kilkudniowej nieobecności w domu oczekiwałem dziś rano misiów, koników, żabek i tym podobnych czułych określeń pod swoim adresem. Nic z tego - wydawało mi się przez moment - kiedy za skarby nie chciał opisać swojego przywiązania do ojca za pomoca któregoś z powyższych określeń. Na szczęście po chwili się zreflektował i ... no po prostu przeszedł samego siebie zwracając się do mnie: MÓJ PLAC ZABAW.

Brak komentarzy: