niedziela, 23 marca 2008

Czy spanie boli?


Są dzieci, które zasypiają zaraz po włożeniu do samochodu. Ewentualnie potrzeba im warkotu silnika lub delikatnego kołysania przez kilka kilometrów i gotowe. Niektórym zostaje to na całe życie; mamy przyjaciółkę, która w drodze z Zabrza do Paryża spała 14 na 16 godzin podróży i to w małym seicento, którym jechaliśmy we czwórkę! Z tego powodu nie miała szansy kierować, bo nie wiadomo dokąd byśmy zajechali.

Ale nie wszystkie dzieci tak mają... Np. Maks chce z każdym kilometrem udowodnić, że jemu sen nie jest w ogóle potrzebny. Byłby idealnym kierowcą tira, który mknie po autostradzie i nie zasypia za kierownicą. Prawdziwy kierowca ciężarówki, w klapkach i dziurawej koszulce, po drodze może wychylić browarka, przegryzać chipsy, czy pogadać z przygodnie zapoznaną dziewczyną. Maksowi pozostają chrupki, herbatka i zabawy z mamą. Dlatego po jakimś czasie, włącza swoją syrenę alarmową. Przy dystansie kilkuset kilometrów w ciągu jednego dnia taka postawa stanowi wyzwanie dla rodziców. Dla taty, który chcąc skrócić cierpienia syna i swoje, przekracza trzykrotnie dozwoloną prędkość i odrywa się samochodem od ziemi; dla mamy, która usiłuje bezustannie zabawić lub uśpić małego pasażera, ewentualnie obydwie czynności naraz.

Przez większą część swego życia Maks bił rekordy w długości nocnego snu. Nie mogliśmy się go nachwalić. Wszyscy wiedzieli, że Maks to taki good 'sleeper'. Ale po urlopie taty Maks jakoś nie chce spać zbyt długo i atakuje nas wrzaskiem w nocy, standardowo o 2.40. Myślę, że tak właśnie wrzeszczy człowiek, którego obdzierają ze skóry. Pacyfikacja trwa zwykle przynajmniej godzinę i składa się z tulenia, kołysania, uporczywego "ciiiii". Na końcu przygarniamy brzdąca do naszego łóżka, bo inaczej nikt by nie pospał.

Jest tylko jedna metoda, żeby go uspokoić bez wyciągania z łóżeczka. Obracamy na bok, za plecami kładziemy zwinięty koc lub poduszkę, aby go zablokować i kołyszemy ciałko trzymając go za ramię. Ostatniej nocy, kiedy walczyłem z wrzeszczącym Maksem, szepnąłem do mamy: "podaj mi poduszkę". "Chcesz go udusić?", "No nie. Kto by nas obudził na wielkanocne śniadanie...".

Brak komentarzy: