sobota, 12 kwietnia 2008

Aparat


Od kiedy Maks jest z nami, bezustannie focimy. Nie jestem pewien pisowni tego czasownika, ale tak Słowacy mówią zamiast naszego ‘robimy zdjęcia’. Zwięźle, krótko. O ile prostszy język, co? Zamiast ‘jeździć na łyżwach’ mówią ‘korculovat’, ‘jeździć na nartach’ = ‘lyzovat’. Ale chwila, nie o ekonomice języka miałem pisać, tylko o zdjęciach.

Przyjście na świat Maksa było doskonałym pretekstem do zakupu porządnego aparatu z obiektywem dłuższym od typowej wędki, matrycą z bilionem pikseli i kartą pamięci, na której zmieściłyby się wszystkie mikrofilmy IPN. Najlepiej robić zdjęcia Maksowi przy użyciu trybu sportowego, bo porusza się szybciej niż piłkarze Primera Division.

Problem w tym, że ten aparat nie ma rozmiarów kieszonkowych i nie zawsze jest z nami wtedy, kiedy potrzeba. Dlatego na każdą okazję i każde pomieszczenie w domu mamy jakiś dodatkowy sprzęt, gotowy do użycia w przeciągu sekundy, góra dwóch. Np. nasz pierwszy aparat, którym można zrobić całkiem przyzwoite (te nieprzyzwoite też) zdjęcia i krótkie filmiki.

‘Na w razie czego’ obydwoje z mamą jesteśmy wyposażeni w komórki z aparatem, no, bo nigdy nie wiadomo, co ciekawego zdarzy się na spacerze, albo na zakupach. Kamera w laptopie, dzięki której Maks może pokazać się swoim dziadkom, jest idealna do robienia zdjęć dzieci tłuczących grzechotką po klawiaturze komputera.
Z kolei przy użyciu cyfrowej kamery nagrywam zmierzwioną czuprynę Maksa podczas zabawy w kojcu. Koledzy przekonali mnie, że musi być HD, bo inaczej nie zobaczę każdego włosa oddzielnie. Wśród miliona jakże potrzebnych mi funkcji, kamera nagrywa w nocy bez lampy, przy czym obraz przypomina film z nocnych akcji policyjnych – idealne do sfilmowania nocnych Maksa wędrówek.

To zrozumiałe, że jako czujny rodzic, chcę mieć możliwość utrwalenia kolejnych sukcesów Maksa. Mam zdjęcia z pierwszego spaceru z mamą. Nagrałem już jego pierwsze raczkowanie. Czekam na pierwsze kroki, pierwsze kopnięcie piłki, pierwszy samodzielny posiłek rozrzucony łyżeczką po całej kuchni, pierwszą kupę na nocniku, czy pierwsze ‘tata’, bo na razie ciągle ‘mama’ i ‘mama’. A potem tylko czekać jak powie ‘daj mi apalat’ i będę miał z głowy to całe fotograficzne wariactwo. Oczywiście najpierw będę musiał to nagrać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Un muchacho muy lindo. Un saludo y que les vaya bien bonito. No entiendo una palabra del blog pero vine a caer aqui y no quería marchar sin mostrar mis mejores deseos para todos ustedes. Cuidense.