niedziela, 27 kwietnia 2008

Teoria spaceru 3


Jak już człowiek wyjdzie na dwór, to od razu można odetchnąć. I nie chodzi bynajmniej od ucieczkę od domowego zgiełku, niewyspanej żony albo odwiedzającej Maksa babci. Po prostu, warto napełnić płuca świeżym powietrzem. Dlaczego? A czy trzeba komuś tłumaczyć, dlaczego warto jeść świeżą rybę?

Odkąd mama sprezentowała tacie iPoda, spacer z Maksem to prawdziwa muzyczna uczta. Maks może drzeć się w niebogłosy, marudzić, sapać, a ja jazz, blues i pod górkę rock'n'roll. Bateria wystarcza na długie godziny, znacznie dłużej, niż jakikolwiek nasza trasa. A bywają długie, bo teraz z Maksem spaceruję tylko w weekendy.

Zgodnie z zasadą: "nie straszne nam deszcze i burze" spacerujemy nawet na przekór pogodzie. A nie trudno u nas o kiepską aurę. Najgorzej jest wtedy, kiedy wiatr dymie, bo postawiona osłonka to jak wielki żagiel i wózek Maksa gna jak 'Dar Pomorza'. Jeśli tylko jedziemy w dół, to mamy z górki na pazurki. Całą wieś ostatnio przeleciałem i na szczęście udało się przed przejazdem kolejowym złapać syna. Ależ te wózki szybkie robią teraz.

Próbowałem ostatnio oszacować kilometry przejechane Maksiowózkiem. Wynik już teraz musi wyjść czterocyfrowy, bo się nie oszczędzałem. Widać to zresztą po wytartym bieżniku. Zastanawia mnie tylko, że jak do tej pory, na tyle przejechanych kilometrów, nie było nam dane poznać tego miłego uczucia, które znam z opowieści innych tatusiów, że oto młode kobiety wprost przepadają za młodymi tatusiami na spacerze z niemowlakiem. Nie mówię, zainteresowanie jakieś jest, tyle że średnia wieku pań, które nas zaczepiły wynosi gdzieś tak ... 70. No to jak to jest?

2 komentarze:

Galllena pisze...

Sport to zdrowie, a ile schudnąć można. Te młodsze panie to się pewnie bardziej dyskretnie rozglądają... :-)

tataimaks pisze...

taa, dyskrecja to ich drugie imię. Tak na wszelki wypadek zmienimy z Maksem trasę...