czwartek, 23 października 2008

Ciasteczka babuni

Dla wszystkich, którzy znają Maksa, nie jest tajemnicą, że to największy żarłok w okolicy. Je, co mu w łapy wpadnie. Słyszałem, że zwłaszcza po chorobach, przy których na chwilę się kurczy żołądek, apetyt wzrasta astronomicznie! Po ostatnich wydarzeniach i sprawdzeniu pustki w lodówce pozostaje mi się tylko z tym zgodzić.

Maks kojarzy już, gdzie można znaleźć jedzenie i zawsze tam pokazuje palcem. Zaczyna też wybierać. A że babcia przed wyjazdem upiekła ciasteczka, Maks już nie daje sobie wcisnąć kukurydzianych chrupków i pokazuje, co woli. Bo ciasteczka babuni są the best.

Ciasteczka ciasteczkami, ale ten łakomczuch tak naprawdę je wszystko, lubi słodkie, gorzkie, słone, kwaśne. A najlepiej jedno za drugim i podgryzane trzecim. Brrrr... No bo spróbujcie zjeść między teleexpressem i faktami banana, ciacho, kawałek chleba, pół jabłka, makaron z oliwą i parmezanem, pomidorka i szynkę. I jeszcze pożuć ogórka kiszonego. Wszystkiego dobrego.

Brak komentarzy: