niedziela, 26 października 2008

Powrót baranów

Niedziela u nas jest zawsze leniwa. Powoli otwieramy oczy, powoli kawka, powoli śniadanie i tak do wieczora. Maks oczywiście nie dał sobie wytłumaczyć, że była zmiana czasu i śpimy o godzinę dłużej, bo to w konsekwencji oznaczałoby śniadanie o godzinę poźniej - a tego nie mógł zaakceptować. A były takie czasy, że można było śniadanie konsumować o 11-tej! Ech...

Jesień złocista za oknem w tym tygodniu, więc choć leniwie, wychodzimy codziennie na spacer. Dziś daleko nie zaszliśmy, plac zabaw jest parę minut od domu. Dzieciaków w okolicy mało, więc wszystko dla nas, a właściwie Maksa, bo atrakcje przewidziane są dla osobników poniżej 20kg. Leniwie wracamy do domu, mama pcha wózek, tata obok, a Maks na barana.

No właśnie. W tym tygodniu wróciły do nas barany. Kiedy wprowadziliśmy się przed rokiem tutaj, za oknem zobaczyliśmy dziewięć baranów. Codziennie rano witaliśmy je z okna Maksiowego pokoju, aż zniknęły po jakims czasie. Chyba zbiegło się to z zainstalowaniem polskiej telewizji, gdzie tata mógł oglądać sejmowe obrady. Nieważne...

Zauważyliśmy, że tym razem nasze barany mają zafarbowane na niebiesko tyłki. Jeśli znowu spakują walizki i dadzą nogę, tym razem bez trudu je znajdziemy!

Brak komentarzy: