piątek, 3 października 2008

Jesteśmy chorzy


Wg tutejszego kalendarza, w najbliższą niedzielę obchodzimy dzień ojca. Nie wiedziałbym o tym, gdyby nie akcja w żłobku. Dzieci z pomocą pań opiekunek przygotowują małe laurki. Bardzo to miłe, ale jeśli mam być szczery, to wolałbym, żeby więcej popracowały nad pismem, inaczej od małego Maks będzie myślał, że trzeba pisać jak kura pazurem.

Na szczęście laurki rozdawano w czwartek i Maks rzutem na taśmę zabrał jedną do domu. Razem z wirusem, dzięki któremu wymiotuje i wali w pieluchę. Okazało się, że wystarczy stracić 350 gramów wagi, żeby stracić dobry humor. Maks jest chory, marudny, bez apetytu, no w ogóle taki śjakiś dziwny...

Ale, żeby udała się niedzielna impreza sprzedał tacie wirusa, choć dobrze wiedział, że tak wielkich pampersów w domu nie mamy. Wszystkiego najlepszego tatusiu...

1 komentarz:

Galllena pisze...

Dużo zdrówka! Taki sezon na choroby, w Polsce też... :-)