sobota, 22 listopada 2008

Królowa śniegu


Maks popisuje się od wczoraj przed babcią, która nas odwiedziła. Babcia - to w pewnym sensie Królowa Śniegu. Kiedy była u nas 3 lata temu, wtedy nie było Maksa, więc babcia nie przyjechała jako babcia, no ale przyjechała i przywiozła ze sobą największą od kilkudziesięciu lat zimę. 30cm śniegu sparaliżowało cały kraj, a nasza ówczesna sąsiadka - od dziecka na tej ziemi - powiedziała mi, że czegoś takiego na oczy nie widziała, a widziała sporo sądząc po siwym włosie.

Tym razem śniegu spadło nie więcej niż 10 cm, ale i tak jest radość przeogromna. Po południu poszliśmy z Maksem na spacer i po raz pierwszy w życiu bawił się na śniegu. Ulepiłem mu kilka śnieżek i pokazałem jak rzucać w okna. Maks oniemiały nie mógł wprost wyjść z podziwu dla tej całej bieli.

A można się było domyśleć, że tak będzie, bo rano opadła mu kopara, kiedy tradycyjnie stanął na parapecie, żeby spojrzeć na ogródek i barany. Nie chciał zejść, a mama, która stała przy nim i go asekurowała, miała prawdziwe łzy w oczach... bo tak śmierdziała kupa w jego piżamie.

Brak komentarzy: