środa, 14 stycznia 2009

Penny Lane, czyli dlaczego Maks powienien lubić Strawberry Fields Forever

Kiedy okazało się, że tata pojedzie do Liverpoolu, wyciągnęliśmy z Maksem gitarę i z każdej płyty Beatlesów odegraliśmy po parę piosenek. Nie dlatego, że ich nie pamiętamy, ale dla wprowadzenia odpowiedniego nastroju przed wyjazdem. Maks od poczęcia przyzwyczajany do Beatlesów (tata śpiewał do brzucha) zareagował bardzo pozytywnie na śpiewającego ojca i (uwaga!) robił świetne chórki!

Stało się, tata po ponad 7 latach postawił znowu swą stopę nad Mersey. U źródeł największego muzycznego prezentu, jaki otrzymała ludzkość w XX wieku. Kiedy tak pompatycznie piszę, przypominają mi się czasy licealne, kiedy po paru miesiącach intensywnej beatlesowskiej indoktrynacji, koledzy i koleżanki z klasy uprosili, bym na miesiąc po prostu wykluczył Beatlesów ze swojego życia i dał im święty spokój nie podśpiewując/pogwizdując 'Come Together' albo 'A Hard Day's Night'! Nie było łatwo, ale oto po latach przyszła nagroda.

Trafu trzeba, że na dwie noce wylądowałem w hotelu nomen omen Hard Day's Night! Lepszego noclegu wyobrazić sobie nie można. Przez całą dobę grają w hallu, barze i restauracji Beatlesów.
A że dyskografia obejmuje ponad 200 utworów można w tym barze posiedzieć. W pokoju zamiast tv też można posłuchać wszystkiego od początku. Niezrozumiałe jest dla mnie tylko to, że w łazience niestety nie...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tez sie kiedys musze wybrac:))A narazie znowu bede pod Dakota House:)
pozdrowionka dla rodziny-michal

tataimaks pisze...

tyle że w liverpoolu piwo lepsze :)