czwartek, 15 października 2009

Bęben

Padła nam pralka. Nie jest to bardzo zła wiadomość, bo gwarancja wygasa za 2 tygodnie, a bebechy pralki będą nowe! Stary bęben zastrajkował i trzeba będzie go wyciągnąć. Jeśli tylko starczy miejsca w graciarni, to go zostawimy i będziemy trenować z Maksem 'Moby Dick' z repertuaru wielkiego Led Zep.

Brak czynnej pralki spowodował, że wróciliśmy do epoki kamienia łupanego, kiedy ubrania prało się w zimnej, rwącej rzece. Ręce marzną, ryzyko, że skarpetka czy inna koszulka zwieje z prądem dość wysokie, więc generalnie odechciewa się człowiekowi przepierać.

Co innego wylegiwać się w ciepłej wodzie. Albo najlepiej - wierzgając nogami - wodę rozchlapać po całej łazience, zwłaszcza kiedy tata woła: ‘już dosyć Maks!’ Wtedy można się wylegiwać w ciepłej wodzie bez względu na to, czy się jest w wannie, czy nie. I to jest nasz opatentowany sposób na przepierki. Wystarczy po takiej rozchlapanej akcji Maksa pokręcić się trochę po łazience w ubraniu, zrobić rowerek, zanurkować w umywalce i podskoczyć 3 razy. Następnie rozwiesić mokre ubranie na kaloryferze i rano jak znalazł: pachnące mydełkiem świeże wdzianko.


Operację powtarzamy co wieczór, do czasu, kiedy w domu pojawi się nowy bęben.

Brak komentarzy: