wtorek, 24 czerwca 2008

Mały tchórz

Nie wszystko się kręci wokół piłki, choć pewnie przynajmniej co drugi tata i dziadek powie, że w czerwcu 2008: TAK. Wszyscy, którym kibicowaliśmy z Maksem odpadli, więc mogę bez stresu obejrzeć półfinały i finał. Ostatnio najbardziej lubię karniaki i szkoda, że na mistrzostwach nie ma Węgrów. To dopiero specjaliści!


Maksa wychowuje na codzień żłobek, przynajmniej w godzinach pracy. Dlatego dni wolne to dla nas okazja poznania Maksa w porze obiadowej. I nowość: jego reakcja na inne maluchy. W niedzielę odwiedziła nas trójka dzieciaków (nie setka jak tydzień wcześniej, kiedy testowaliśmy odporność pola golfowego na gości - test wyszedł pomyślnie, na dodatek byli wujkowie i ciocie, którzy dali się namówić na udział w zabawie Możesz się zaopiekować Maksem na chwilę?): Natala, Mateusz i Mikołaj.


Ostatni ma 3 miesiące, Maks go lubi, choć nie gadają razem zbyt wiele. Z kolei Natala będzie go z pewnością bardziej interesowała dopiero w szkole, kiedy będzie 2 klasy wyżej. Pozostaje jej młodszy brat Mateusz, ździebko starszy od Maksa. To ździebko ma duże znaczenie, bo Maks, mały tchórz, bał się nieco swojego kolegi. Obserwowałem ich rywalizację przy zabawkach i Maks - może chciał być gościnny jako gospodarz (?) - oddawał pola Mateuszowi. Nie mówię, nie chcę, żeby walił od razu w zęby kolegę, bo przyjaźnimy się z rodzicami, ale oczekiwałbym zdecydowanych reakcji po trzeciej stracie zabawki.


Dziś zaliczył kolejne obowiązkowe szczepienie. Nasz mały tchórz troszkę wymiękł u lekarza - wydaje się, że rozpoznaje już gabinet i panią doktor ze słuchawkami. Ponieważ Maks generalnie nie lubi się przebierać, perspektywa rozebrania i ponownego ubrania po to tylko, by dać się nakłuć, zważyć, dać spojrzeć do uszu, gardła nie wprawia go w zachwyt. Tak jak krótkie badanie Maksiowego ptaszka - choć tu być może nie pasuje mu zbytni pośpiech i szorstkość pani doktor.

Brak komentarzy: