sobota, 14 czerwca 2008

Z ziemi włoskiej


Ile razy wyjadę na parę dni, to Maks przerabia jakąś chorobę. Tym razem zapalenie uszu, które ponoć często dopada żłobkowe dzieci. Na szczęście choroba przeszła, a Maks nie stracił dobrego humoru nawet na chwilę (nie oglądał Euro'08 po 20-tej). Kiedy wróciłem, przywitał mnie super śmierdzącą kupą i czterozębnym uśmiechem, bo dwie wielkie jak łopaty jedynki wyrosły mu na górze. Jak przystało na ojca budującego dobre relacje z synem, w sobotę obejrzeliśmy razem Szwecja-Hiszpania. Na Grecja-Rosja, Maks został oddelegowany do swojego łóżka. Protesty słyszane były w całym domu, ale co może piłkarz arbitrowi zrobić...


O Rzymie napisano już chyba wszystko, nawet na tym blogu, więc nic nie pisnę. Zwłaszcza, że jeśli się przyjeżdża tam służbowo, to zwiedzanie jest mocno ograniczone i oznacza oglądanie miasta zza szyby taksówki. Tym bardziej, że w tym samym czasie przebywał George W.B. Ten jak gdzieś jedzie, to bierze ze sobą kilkuset tajniaków, nad głowami wszystkich w okolicy furgają helikoptery, a parę ulic stoi zablokowanych. A odreagować pracę gdzieś trzeba.

W tym celu wykorzystujemy możliwości, jakie daje nam hotel. Znam takich, co idą na siłownię, albo oglądają płatną TV. Ja wolę integrację z pracownikami hotelu lub gośćmi. Tych pierwszych prosimy o dodatkowy ręcznik, 5 minut później o szampon, by po paru minutach o kolejny ręcznik, bo ten pierwszy wpadł do wody. Ponieważ nie zawsze telefon jest w łazience, to cały pokój jest zachlapany i ponownie dzwonimy, tym razem po pomoc w uprzątnięciu bałaganu. Koło pierwszej w nocy reklamujemy zbyt wysoką temperaturę piwa w lodówce, żądając natychmiastowej interwencji. Po odwiedzinach patrolu piwnego trzykrotnie prosimy o tabletkę na ból głowy między 2.15 a 3.30 w nocy. Co istotne, nie przeprowadzamy tej zabawy w tym samym hotelu więcej niż jeden raz.

Co innego zabawa z klientami. Tę można powtarzać co noc. Po wykonaniu 30 telefonów do przypadkowo wybranych pokoi na piętrach powyżej naszego, trzeba rozprostować nogi. Najlepiej przespacerować się do baru i po drodze obudzić lokatorów z niższych pięter. Z doświadczenia wynika, że przynajmniej co druga osoba wywiesi na klamce kartkę 'nie przeszkadzać'. Każdą z nich obracamy na drugą stronę 'proszę posprzątać pokój'.

Uwaga, nad ranem w windzie ostentacyjnie ziewamy i narzekamy na jakiegoś tajemniczego kretyna, który nam nie dał pospać.

Brak komentarzy: