piątek, 6 czerwca 2008

Pognieciony

W tym tygodniu na świat przyszło paru chłopaków. Oczywiście żadnej dziewuchy na przyszłość dla Maksa, ale nie będę się powtarzał. Rodzicom Lorenço, Marcela i Bruno (kolejność od najlżejszego) serdecznie z Maksem gratulujemy. Dużo radości przed Wami. Oby jak najmniej zmartwień, jak to, które nam się wczoraj przytrafiło.

Pani doktor stwierdziła, że Maksowi co nieco zalega na oskrzelach i konieczne są wizyty u fizjoterapeuty. Ponieważ tata, w przeciwieństwie do mamy, mógł się urwać wcześniej, był świadkiem tego gimnastycznego zabiegu. Pani fizjoterapeutka spięła go mocno pasem, położyła na plecach i zaczęła dusić. Gniotła po klatce piersiowej i żebrach, czekając na kasłanie Maksa, który zanim jeszcze się wszystko zaczęło, dał znać, że mu to nie pasuje i woli wrócić do żłobka, bo go wyrwałem z ogródka. Jak tylko zakaszlał, pani gniotła coraz mocniej.

Mój syn zrobił się purpurowo-siny, wył głośniej niż 2 sektory kibiców na Śląskim, a łzy ciekły mu po policzkach. Ja się spociłem, on się spocił, pani bez mrugnięcia okiem gniotła chłopaka dalej. Słyszeli go na pewno przechodnie, choć mają tam solidne okna i mury. Maks przez łzy wpatrywał się w nas i jakby chciał powiedzieć mi: „Ojcze ukochany, dlaczego mnie nie ratujesz, czym sobie na to zasłużyłem”, a do pani: „Jak dorosnę, to tu wrócę, możesz być pewna. Dobrze sobie ciebie zapamiętałem. Przyjadę i wcisnę ci moje pięści w oczy”.

Następna wizyta dziś w południe. Przekonałem mamę, że musi poznać tę przemiłą panią, która leczy naszego syna.




Maks godzinę poźniej. Pełnia szczęścia.

3 komentarze:

Galllena pisze...

Horror jakiś... Biedny Maks. :(

Kinga Jacek Stash & Maja pisze...

Oj Panie Rafale - do lez nas rozbawiles tym wpisem. Ale skad my to znamy?! Wyobrazcie sobie, ze takie same metody stosuja w Argentynie. Dr Badaracco, Wiktor mial na imie, podobny zabieg zafundowal Mai, ktora miala cos podnad 4 miesiace i chyba zaszkodzil jej lot samolotem przez ocean lub brat z zapaleniem ucha... Pasem wprawdzie seniority Mai nie przypiol, ale za to maske jej na buzie zalozyl i dusil!!! a o reszcie pisac nie musze. Efekt byl taki, ze przy drugiej wizycie Maja na sam widok ww. doktora zrobila niezla jadke. calujemy

tataimaks pisze...

Maks też nie w ciemię bity i przy kolejnych wizytach czuł obecność oprawczyni przed wejściem do budynku.

Na zapalenie ucha dali mu antybiotyk, bo tu duszenie by chyba nie pomogło...