sobota, 27 września 2008

Pamiątka z wakacji

Pamiętam, że na swoje pierwsze kolonie dostałem od rodziców jakieś 200-300 złotych, w przeliczeniu na dzisiejsze 2-3 grosze. Cała kasa poszła na lody, oranżadę i typowe dla kolonisty pamiątki. A że kolonie były w górach nie mogło zabraknąć ciupaski. Co to były za czasy...

Maks, nie dość że jako żywe stworzenie w wieku bardzo młodzieńczym wciąż rośnie, to na dodatek zarasta. Włosów ma co nie miara, ale ponieważ na razie nie gra w zespole bluesowym, długa czupryna przeszkadza mu oglądać świat. Dlatego od czasu do czasu należy dokonać operacji pod kryptonimem "Strzyżyk".

Ktoś, kto wie jak wygląda obcinanie małego dziecka, nie dziwi się, że po ulicach latają całe dywizje małych hippisów. Nie da się takiemu małemu człowiekowi wytłumaczyć, żeby nie potrząsał głową, że nożyczki są przyjacielem człowieka, a już na pewno nie posłużą rodzicom do obcięcia uszu ani wydłubania oczu.

Nie inaczej jest z Maksem, który sam chciał zdecydować jaką fryzurę pokaże koleżankom po powrocie do żłobka. Dlatego grzywkę mu skróciliśmy tak, żeby przypominała włoskie wybrzeże. Taka mała pamiątka z wakacji...

2 komentarze:

Unknown pisze...

To faktycznie trudny temat, nam dziś udała się operacja strzyżenia (w zasadzie dziadkowi, nie nam). A jeszcze parę dni temu było tak
http://img216.imageshack.us/my.php?image=dsc029301gd0.jpg

tataimaks pisze...

Ale Kamilowi to możesz przynajmniej wyjaśnić do czego są nożyczki, a Maks za młody trochę...