wtorek, 30 września 2008

Blabubabu


Już po 5 minutach znajomości z Maksem nie można mieć wątpliwości, że ten chłopak ma gadane. Podskórnie jednak czuje, że nie wszystko zrozumiemy, więc pomaga sobie palcem wskazującym (opis zjawiska), krzykiem (propozycja) i śpiewną intonacją (pytania). Wykorzystując to instrumentarium mówi: blabubabu, dilidili, bubebu, baaaa i BA! Co ciekawe, Maks każde z tych wyrażeń potrafi powtórzyć dowolną liczbę razy - bo przecież one wszystkie coś oznaczają - podczas gdy my zrywamy boki. Zwłaszcza jak stara się coś po nas powtórzyć.

Np. oglądamy książeczkę i taki dialog się rozgrywa pomiędzy tatą i Maksem: "popatrz, to jest piesek - fleble, a tu krówka - bubabu" i jeszcze to: "a to czerwony kapturek - pa-pa?".

Najlepsze, że z tego bełkotu - i szczerą prawdę mówię - co raz wyłaniają się prawdziwe (zrozumiałe) słowa. Oboje z mamą słyszeliśmy 2 dni temu, jak powiedział "złodzieje", co jest o tyle zastanawiające, gdy wziąć pod uwagę, że tylko ja wyjadam jego biszkopty.

Mama jeszcze bardziej była zakłopotana przed tygodniem, kiedy ni z gruchy ni pietruchy Maks bardzo, ale to bardzo wyraźnie zapytał, bawiąc się klockami albo samochodzikiem, albo ładując klocki na samochodzik, zresztą, co to za różnica, w każdym razie zapytał zupełnie jak dojrzały człowiek "nie kłamie wilk?".

No właśnie, nie kłamie?

Brak komentarzy: