czwartek, 12 marca 2009

Nie powiedzieli

Ostrzegano mnie, choć już wtedy było za późno i Maks rozpychał się w brzuchu mamy, który było widać zanim zza zakrętu pojawiała się mama, że noce będą nieprzespane. Zgadza się. Mamy czasem takie noce.

Nasłuchałem się, choć nic zrobić nie mogłem, bo Maks już zadomowił się na świecie, że statystycznie dopadnie go jakieś 10-12 infekcji rocznie. Jak w mordę tyle łapie, na dodatek zawsze w najmniej odpowiednim momencie.

Tłumaczono mi, że taki mały chłopak ma problemy z komunikowaniem światu swoich zachcianek i w razie nieporozumienia będzie ryczał. No i ryczy, nawet wtedy, gdy zrozumiem go w lot, ale się na tę zachciankę nie zgadzam.

Jednak nikt wcześniej nie wspominał, nawet się nie zająknął, nie pisnął słówkiem, nie uchylił rąbka tajemnicy, nie zdradził, że 20-to miesięczniak może z taką miłością i uśmiechem wielkości piłki siatkowej witać swojego ojca w deszczowe popołudnie na korytarzu żłobka. Dla takich chwil mógłbym niemalże zapomnieć o tym, o czym wszyscy mówili.
Niemalże...

4 komentarze:

Tlingit pisze...

nie mówili... bo uznałbyś ich za niepoprawnych sentymentalistów i mięczaków ;)

Anonimowy pisze...

To dobrze,że nie mówili:)Miłe niespodzianki przecież są chętnie widziane,prawda?
Mój nie-mąż też nie mógł się doczekać takich miłych powitań po powrocie z pracy.Teraz uwielbia wracać,bo dwa małe krasnale rzucają mu się na szyję,całują,no i oczywiście uśmiech od ucha do ucha!:)

Anonimowy pisze...

a jakby mówili to byś uwierzył?

tataimaks pisze...

Uwierzyłbym, ale tylko wtedy, jeśli powiedziałby to wujek Dobra Rada!