niedziela, 1 marca 2009

Wróciliśmy

Maks powrócił z nową głową. Na zewnątrz krótsze włosy, wewnątrz - miejmy nadzieję - więcej oleju, którego wlały babcie i dziadkowie.


PODRÓŻ DO
Mówi się, że podróże kształcą. Ja tam nie wiem, ale podróże z Maksem (przynajmniej te samochodem) męczą. Maks starym zwyczajem uznał, że to on jest kapitanem statku i wydaje komendy, wyjąc, krzycząc, bucząc. Dystans do pokonania to ponad tysiąc kilometrów, więc cierpliwości brak każdemu. Najbardziej Maksowi, który nie mogąc się doczekać wyjazdu, w ogóle nie chciał usnąć i wygrał walkę z rodzicami o pierwszej w nocy, kiedy ustalono, że wyjeżdżamy za chwilę zamiast o świcie.

POBYT W
Maks tradycyjnie ściemnił babcie ("to takie grzeczne dziecko", "przez cały dzień nawet nie zajęczał", "jadł co mu dałam na okrągło", "spał po południu prawie 3 godziny" itp.). Szkoda, że babcie nie słyszały go w ostatnią noc, kiedy to "grzeczne dziecko" "jęczało" "na okrągło" przez "3 godziny"!

PODRÓŻ Z
O dziwo, Maks potrafi zaskoczyć rodziców i trzymać fason w drodze powrotnej. Oczywiście rodzice nie kichają, nie kaszlą, nie smarkają i jedynie szeptają, żeby nie przebudzić smoka. Trzeba zatankować do pełna, założyć pampersa (wszyscy) i jechać tak długo, aż Maks się obudzi lub skończy się paliwo - w zależności, co nastąpi prędzej. Aha i liczyć na to, że Maks następnym razem zrobi kupę 35 a nie 350 kilometrów przed domem...

3 komentarze:

Galllena pisze...

Ale przystojniak. :-)

Anonimowy pisze...

A mógłbyś przestać robić zdjęcia z lampą?

tataimaks pisze...

beton, nie da się ruchliwemu dziecku zrobić zdjęcia w pomieszczeniu bez lampy, no.
ale przymierzam się to profesjonalnego błysku, zobaczysz kiedyś na zdjęciach...