poniedziałek, 9 marca 2009

Najazd z Hagi

To nie déjà vu, nasze dzieci-śmieci spotkały się znów w komplecie. Tak jak na nartach, Maks znowu mógł się bawić z Mają, Stash'em i Mikołajem. Do Mikołaja mamy na piechotę i on sam pewnie, jak opanuje maszerowanie, będzie do nas wpadał, ale do Hagi kilometrów nazbiera się 383.

Postanowiliśmy dokumentować to wydarzenie, no bo kto pamięta po latach takie spotkania,
które się przeżyło mając lat 2


albo tylko 1?

Stasiek, wiem, że Ty masz prawie 5, pamiętam.


I nie ma się czego wstydzić, tym razem to rodzice namówili Was na wspólną kąpiel, no i proszę:


miłość kwitnie...

Maksiu i Maju! Jeśli to czytacie i jest 2018 rok, recesja już się skończyła, Ahonen Keep-Smiling zrezygnował ze skakania na zawsze, w Polsce właśnie wprowadzono spóźnione euro, a Zakopane organizuje zimową olimpiadę, to znaczy, że mimo waszych nocnych wrzasków, pozwoliliśmy Wam przeżyć dobrych parę lat od tych dwóch ostatnich nocy... Macie spory dług.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No,skoro mają aż taki duży dług wdzięczności to krzyki faktycznie musiały dać się Wam we znaki:)Wiem jak to jest,bo ja mam dwójkę na codzień:)

tataimaks pisze...

jak pomyślę, że Maks nadawałby w nocy stereo jak Twoje bliźniaki, to rrrany.
A taki Stasio - brat Majki - od początku spał jak marzenie. I to mu zostało. W nocy - bywa - nie słyszy swojej zawodzącej siostry.