
Oczywiście nie okradaliśmy nikogo z owoców – takie numery z Maksem przerabiać będziemy dopiero za parę lat, jak będzie mógł o własnych siłach uciekać po ciemku przez 2-metrowe płoty.
które na samym końcu i tak trzeba płacić, do tego wzięliśmy świeży sok, a Maks wmłócił muffinkę. Chcieliśmy nieco ograniczyć zbiory, ale Maks tak się rozochocił w zrywaniu, że wyszło tego 30 kilogramów. Wiedzieć Wam trzeba, że skubany mały je jabłka w ograniczonej ilości, dlatego to tata musi teraz dziennie konsumować parę, żeby tylko do świąt zrobić miejsce na pomarańcze w kuchni... 




