piątek, 18 września 2009

Do bałagana?

Jedną z ostatnich zmian w ramach przygotowania Maksa do samodzielnego życia było odebranie dziecinnego łóżeczka i zastąpienie go meblem młodzieżowym (160cm dług.). To zdarzenie miało miejsce w zeszłym tygodniu po kolejnych samobójczych próbach wyskoczenia z łóżeczka. Nie jest łatwo kupić stosowne łóżko w niebieskim sklepie z żółtym logo. Nie wiedzieć czemu sprzedają je na części, tak jak gdyby ktoś chciałby spać na ramie łóżka, bez materaca i szczebli … Cudem udało nam się kupić każdy z elementów i zmieścić zakupy do samochodu. Uroczyście oświadczyliśmy Maksowi, że taki duży chłop jest za duuuuzi na łóżeczko i właściwie niech sobie sam skręci nowy mebelek, za który zresztą sam zapłaci, bo jego koszt potrącać będziemy z kieszonkowego do osiągnięcia 160cm wzrostu.

Jakkolwiek Maksiowi spodobało się pożegnanie łóżeczka (poklepaliśmy i pogłaskaliśmy)…



…i dzielnie natrudził się przy skręcaniu nowego…


… nijak nie chciał w nim potem zanocować. Kiedy obudził się w pierwszą noc, nie wiedząc, co się dzieje ('gdzie je kok?'), postanowił dopomnieć się o towarzystwo i oznajmił, że idzie do nas. Ponieważ zabawa w chowanego na naszym łóżku o trzeciej w nocy to zajęcie równie relaksujące jak rozmowa z prezydentem USA w piżamie, wytłumaczyłem mu, że za żadne skarby mu nie pozwolimy do nas wejść, bo mamy na łóżku bałagan (‘popatrz jaki tam bałagan, musisz spać u siebie, wiesz?’).

I nie pamiętam już jakiego argumentu wtedy użyła mama przed piątą nad ranem, ale pozbyliśmy się gada. Być może to było zmęczenie materiału. Pewnie tak, bo Maks nie odpuszcza i gdy tylko budzi się nocy, zaczyna wyć ‘do bałagana!’.

1 komentarz:

edyta pisze...

Może ja spróbuję ten sposób na bałagan?:)Jeden synek ciągle mi w nocy przychodzi do łóżka i nic nie pomaga...