poniedziałek, 14 września 2009

Karuzela


Maksio ma nowego kolegę. Mierzy ok. 100 cm, ma odblaskowo niebieski kolor i waży -10dkg, bo jeśli go nie trzymać za wstążkę, ucieka do góry. Generalnie śpi cały dzień na suficie.

Zaczęło się od tego, że byliśmy niedawno na karuzeli. Ponieważ z dwojga rodziców Maksa, mama jeszcze gorzej znosi kręcenie na karuzeli, to tata musiał z Maksem wołać ‘wio koniku!’, podczas gdy konik rytmicznie się trząsł do przodu i tyłu pokonując razem z innymi jeden karuzelowy obrót na 7 sekund. Jeśli dodać do tego dźwięk zdartej katarynki i piski innych dzieci – wyłania się oto obraz pełni szczęścia... Maksa.
Chłopak się tak rozochocił, że żeby ratować zielonego na twarzy tatę musieliśmy zmienić karuzelę, na taką, na której Maks sam może bezpiecznie siedzieć. Znaleźliśmy. Niestety, dwulatek nie ma poczucia upływającego czasu, nie wie też skąd się biorą na świecie bilety na karuzelę. Żeby go wyciągnąć z tej drugiej musieliśmy odegrać scenkę typu ‘atak nuklearny obcych mocarstw + najazd wikingów + jeszcze mniej prawdopodobne zdarzenia’ wspomagani przez kręcone lody i delfina w formie balonu, czy też balonu w kształcie delfina.
Udało się!Po powrocie do domu, Maks dumnie powtarzał ‘karuzela’, a tata zieleniał na widok niebieskiego delfina parkującego nad kanapą.

Brak komentarzy: