niedziela, 6 września 2009

Trudno uwierzyć

Trudno uwierzyć, ale wakacje się skończyły. A trudno o wakacjach zapomnieć, bo na przedniej szybie brakowało miejsca na kolejne winietki. Autostrada tu, autostrada tam. Zwariować można było od tych naklejek. Ale dojechaliśmy.


Na miejscu okazało się, że 'plaże piaszczyste' reklamowane w przewodniku mają więcej kamieni niż piasku, temperatura przypomina tę z piekarnika, a w telewizorni ciężkawe dwa kanały polskojęzyczne sąsiadują z tysiącem włoskich i tureckich reklamujących jakieś dziewczyny gadające non-stop przez telefon. Ale za to mieszkamy 60 metrów od najlepszej restauracji w miasteczku.

Po paru dniach Maks sprawnie się komunikuje z tubylcami ('dzień dobry', 'dziękuję'). Chodzimy co rano po dużą bułę pletenicę, która wygląda jak warkocz Janosikowej Maryny i smakuje wyśmienicie (pewnie jak i Maryna Janosikowi).
Trudno w to uwierzyć, ale nareszcie udało nam się przekonać Maksa do bliższej znajomości z nocnikiem! Możnaby wręcz powiedzieć, że się z nim zaprzyjaźnił! Siada częściej niż potrzeba, czasem rzadziej niż mógłby, ale kto się lubi - ten się czubi.
Najtrudniej jednak uwierzyć w to, że od powrotu nie ma z nami smoczka. Kiedy wyruszyliśmy w drogę do domu i Maks z tyłu zaczął jęczeć po 2 kwadransach "gdzie je kok?", rzuciliśmy: "smoczek został w hotelu, jest teraz potrzebny mniejszym dzieciom". O dziwo uwierzył. Żeby uwiarygodnić historię wyrzuciliśmy tego kauczukowego potwora do kosza przy autostradzie. Udało się. Dojechaliśmy do domu, tragedii nie było. Trudno w to uwierzyć, ale poszedł spać bez smoka. A my zlani potem zaczęliśmy przeczesywać dom w poszukiwaniu zapasowych.
Bo co mu powiedzieć, jeśli za parę dni znajdzie jakiegoś smoczka? Że niby dzieci odesłały, bo im zaczęły zęby krzywo rosnąć? W to będzie mu naprawdę trudno uwierzyć...

Brak komentarzy: